Skandal podczas wyborów. Demokraci udawali Rosjan żeby zdyskredytować prawicowego polityka Najnowsze wiadomości ze świata

Skandal podczas wyborów. Demokraci udawali Rosjan żeby zdyskredytować prawicowego polityka

Dziennikarze New York Times dotarli do wstrząsających dokumentów. Okazuje się, że informatycy zatrudniani przez Partię Demokratyczną stworzyli fałszywe konta w mediach społecznościowych udające rosyjskie trolle aby zdyskredytować republikańskiego kandydata do Senatu.

Zdarzenie miało miejsce podczas wyborów uzupełniających w Alabamie które miały miejsce w zeszłym roku. O miejsce zwolnione przez Jeffa Sessionsa, który został nominowany na prokuratora generalnego, walczył Republikanin Roy Moore i Demokrata Doug Jones. Kampania Moore’a była jednak wyjątkowo trudna gdyż został oskarżony o molestowanie seksualne i nawet prominentni Republikanie się od niego odwrócili. Ostatecznie Demokratom udało się więc sensacyjnie zwyciężyć w tym bardzo prawicowym stanie.

 

Dzisiaj wiadomo już, że oskarżenie o molestowanie nie było jedyną brudną zagrywką w tych wyborach. Okazuje się bowiem, że pracujący dla Jonesa informatycy przeprowadzili własną prowokację. Operacja była przeprowadzona dwutorowo. Jej pierwszym elementem było stworzenie tysięcy fałszywych kont w mediach społecznościowych których zadaniem było wspieranie kampanii Moore’a. Konta były tworzone tak aby na pierwszy rzut oka przypominać te, które tworzą rosyjskie służby w swoich kampaniach dezinformacyjnych. Miało to na celu przyciągnięcie uwagi mediów i sprawienie wrażenia, że Kreml popiera kandydaturę Moore’a. W dużym stopniu akcja ta okazała się sukcesem – wielu amerykańskich dziennikarzy dało się nabrać i podjęło temat.

Druga część operacji polegała na tworzeniu fałszywych kont udających zwolenników prawicy. Moore znany jest ze swoich radykalnie prawicowych poglądów, zasłynął m.in. obroną pomnika Dziesięciu Przykazań w budynku sądu. Wielu Republikanów uważało, że wywalczenie partyjnej nominacji przez tak wyrazistego kandydata zaszkodzi partii i Demokraci postanowili wykorzystać te rozterki. Założone przez nich konta miały udawać rozczarowanych tą nominacją prawicowców i namawiać wyborców Republikanów do pozostania w domach w dniu wyborów lub oddawania nieważnych głosów w ramach protestu.

Według raportu do którego dotarli dziennikarze miała to być operacja testowa, która nie tyle miała zmienić wynik wyborów ile sprawdzić, czy taki numer w ogóle jest możliwy. Jej budżet był faktycznie mały, wynosił zaledwie 100 tysięcy dolarów. Pieniądze na nią miał przekazać Reid Hoffman, jeden z założycieli portalu LinkedIn i ważny sponsor Partii Demokratycznej. Pośrednikiem była firma American Engagement Technologies prowadzona przez Mikeya Dickersona, nominowanego przez Obamę na szefa nowo utworzonego United States Digital Service, agencji doradzającej rządowi w kwestiach cyfryzacji.

Sam kandydat Demokratów nie został nawet poinformowany o akcji swoich ludzi i dowiedział się o wszystkim dopiero z mediów. I nie jest zachwycony – zdążył już zażądać federalnego śledztwa w tej sprawie.

Stwierdzenie, że ta akcja Demokratów nie miała wpływu na wynik wyborów – co podkreślają odpowiedzialni za nią ludzie według których jedynym jej celem było sprawdzenie efektywności rosyjskiej taktyki – oczywiście nie jest już możliwe. Może jednak mieć daleko sięgające implikacje. Donald Trump nadal jest bowiem oskarżany przez lewicę o korzystanie z pomocy Rosjan w trakcie kampanii, jednak po Alabamie każde takie oskarżenie siłą rzeczy będzie witane z dużą dozą sceptycyzmu.

 

Źródło: stefczyk.info Autor: Wiktor Młynarz, za New York Times.
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij