Zabójstwo Pawła Adamowicza wywołało ogólnopolską debatę na temat tzw. “mowy nienawiści”. W mediach społecznościowych co chwila przytacza się przykłady stosowania agresywnego języka przez znanych polityków czy publicystów. Wśród nich znalazły się słowa Radosława Sikorskiego o “dorżnięciu watahy”. Teraz były szef MSZ tłumaczy swoją “błędnie zrozumianą” wypowiedź.
– Jeszcze jedna bitwa, dorżniemy watahy. Donku, panie marszałku, liczymy na pana – mówił kilka lat temu polityk.
Sikorski w programie “Kropka nad i” był pytany przez Monikę Olejnik o to, jak dziś odnosi się do tamtych słów i czy nie uznaje ich za przejaw “mowy nienawiści”. Jednak były szef resortu spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska zapewnia, że jego słowa zostały zrozumiane w złym kontekście. Wypowiedź o “dorżnięciu watahy” przyrównał do… motywacyjnych przemów trenerów piłkarskich.
– To tak jak trener mówi: chłopaki, dobijcie ich w drugiej połowie. Jak ktoś nie jest uprzedzony, wie, że to nie jest skierowane przeciwko komuś – mówił polityk.
Były szef MSZ wspomniał także Pawła Adamowicza, którego nazwał “prawdziwym gospodarzem miasta Gdańsk”. Zapewniał, że dzięki takim politykom, jak zmarły kilka dni temu prezydent stolicy województwa pomorskiego, “Polska wygląda tak jak wygląda”. Radosław Sikorski odniósł się także do tematu zabójstwa gdańskiego włodarza, które przyrównał do zamachu na prezydenta II RP Gabriela Narutowicza.