Kilka dni temu Radosław Sikorski mówił o „rozbiorze Ukrainy”, czym wywołał oburzenie m.in. wśród polityków. O reakcje i odcięcie się od słów polityka PO zaapelował do opozycji premier Morawiecki. Okazuje się, że żadnych konsekwencji nie będzie, bo politycy partii Donalda Tuska twierdzą, że „jeśli tematu nie ma w TVN i Wyborczej, to nie ma się czym przejmować”.
W poniedziałek europoseł Platformy Obywatelskiej został zapytany na antenie Radia Zet, czy wierzy, że rząd PiS myślał przez chwilę o rozbiorze Ukrainy.
„Myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. Gdyby nie bohaterstwo prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i pomoc Zachodu, różnie mogło być” – odpowiedział Sikorski.
Słowa eurodeputowanego były szeroko komentowane, a odniósł się do nich m.in. premier Mateusz Morawiecki.
„Były minister spraw zagranicznych musi ważyć słowa. Oczekuję wycofania tych haniebnych stwierdzeń. Wzywam opozycję do odcięcia się od deklaracji Radosława Sikorskiego” – zaapelował szef rządu.
Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller odnosząc się do słów Sikorskiego napisał na Twitterze: „Nie mierz ludzi swoją miarą. To Pana polityka była nastawiona na reset z Rosją. To Wasz rząd się spotykał z Putinem w Moskwie, Donald Tusk na molo w Sopocie”.
„Gdzie Pan był, gdy jechaliśmy z Jarosławem Kaczyńskim, Mateuszem Morawieckim, Petrem Fialą, Janezem Jansą do Kijowa w pierwszych dniach wojny?” – pytał Müller.
Poniedziałkowa wypowiedź byłego szefa MSZ była rozpowszechniana także w rosyjskich mediach.
„Były szef MSZ Polski, europoseł Radosław Sikorski oznajmił na antenie Radia Zet, że polska partia rządząca Prawo i Sprawiedliwość w pierwszych dniach specjalnej operacji wojskowej rozważała rozbiór Ukrainy” – poinformował portal gazeta.ru.
Portal „Wirtualna Polska” rozmawiał z partyjnymi kolegami Sikorskiego, którzy anonimowo skomentowali jego słowa i ich ewentualne konsekwencje.
„Wielu polityków związanych z PO w nieoficjalnych rozmowach przyznaje, że trudno sobie wyobrazić nie tylko start Radosława Sikorskiego w wyborach do Sejmu (a o takiej możliwości mówiło się w Platformie), ale także to, że wróci na stanowisko ministra spraw zagranicznych po przejęciu władzy przez opozycję” – podaje „WP”.
Przypomniano przy tym słowa szefa klubu parlamentarnego KO Borysa Budki oraz sekretarza generalnego PO Marcina Kierwińskiego, którzy oświadczyli, że europoseł nie poniesie konsekwencji.
Jeden z polityków PO nazywa tę sprawę „burzą w szklance wody”. „Niby jak mielibyśmy je wyegzekwować?” – pyta.
„Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z takim niewyparzonym językiem i o takim temperamencie stanął na czele MSZ. A wiem, że Radek o tym marzy” – komentuje inny członek Platformy.
Jeden z polityków partii Donalda Tuska ocenia, że tematu nie ma, ponieważ ani „Gazeta Wyborcza”, ani stacja „TVN” nie informują o zachowaniu Sikorskiego.
„W TVN nie ma o tym nawet wzmianki. Przypadek? Jeśli tematu nie grzeją Wyborcza z TVN24, to sprawy nie ma i nie ma się czym przejmować” – mówi rozmówca „WP”.