Popularna sieć amerykańskich supermarketów Target wprowadziła na półki kolekcję towarów LGBT z okazji miesiąca tzw. dumy. Nie spodobało się to klientom.
Target to jedna z największych sieci handlowych w USA, ma niemal 2 tysiące sklepów. W maju wprowadzili do oferty nową kolekcję LGBT. Zawierała m.in. kobiece stroje kąpielowe zaprojektowane tak, aby łatwo było w nich ukryć męskie genitalia, książeczki o gender dla dzieci czy stroje zaprojektowane przez brytyjskiego projektanta Erica Carnella, który otwarcie przyznaje się do bycia satanistą i ozdabia swoje ubrania okultystycznymi symbolami.
Target wprowadza do sklepów kolekcję LGBT od dekady, ale tym razem klienci mieli dosyć. Pojawiły się liczne doniesienia, że stoiska z nią były niszczone, a w bardziej konserwatywnych miastach pracownicy dostali polecenie, aby przenieść je w mało eksponowane miejsca. Rzecznik prasowy firmy powiedział też, że jej pracownicy zaczęli dostawać groźby. Z tego powodu zdecydowali się na ponowną ocenę wprowadzonych do sprzedaży towarów i wycofanie z oferty tych, które budzą największe kontrowersje.
Na krótko przed wybuchem skandalu prezes Targetu powiedział w wywiadzie, że promocja LGBT to dobra strategia marketingowa. Telewizja Fox News zauważyła jednak, że akcjonariusze tej firmy tak nie uważają. Od zeszłej środy, kiedy o tej kolekcji zrobiło się głośno, cena ich akcji zmalała aż o 12,6%. Oznacza to, że wartość rynkowa firmy spadła aż o 9,3 miliarda dolarów.
Target nie jest jedyną firmą, która ma teraz kłopoty przez LGBT. Jakiś czas temu koncern Anheuser-Busch postanowił promować swoje popularne piwo Bud Light transpłciowym influencerem Dylanem Mulvaneyem. Oburzyło to klientów, pojawiły się wezwania do bojkotów. Prezes koncernu próbował się zdystansować do tej kampanii, wypuścili też nową, „patriotyczną” reklamę, ale niewiele to pomogło. Od 30 marca do 25 maja wartość akcji koncernu spadła o ponad 14%, co oznacza spadek jego wartości rynkowej o 18,8 miliarda dolarów.