Dziennik Daily Mail ujawnił, że w jednej z brytyjskich szkół aż 17 uczniów chce przejść operację zmiany płci. Jedna z zatrudnionych tam nauczycielek ujawniła wstrząsającą prawdę – większość tych dzieci jest chora psychicznie i wcale nie potrzebuje zmiany płci – a po prostu dała się oszukać środowiskom LGBT i innym uczniom.
W wydawanym przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne Podręczniku Statystyczno-Diagnostycznym Zaburzeń Psychicznych – w większości państw uznawanym za najważniejszą tego typu publikację dla psychiatrów i psychologów – zidentyfikowano zaburzenie osobowości, które nazywa się dysforią płciową. Polega na tym, że dotknięta nią osoba czuje, że jest innej płci niż wynika to z cech biologicznych.
Kilka lat temu światowa lewica wzięła walkę o prawa takich osób na sztandary. Postulowali na przykład, aby np. mężczyźni, którzy czują się kobietami mogli korzystać z damskich toalet. Tym samym stosunkowo mało znane zaburzenie psychiczne znalazło się nagle na ustach wszystkich. Co odważniejsi krytycy zwracali uwagę, że takie zamieszanie może sprawić, że liczba przypadków zacznie rosnąć gdyż wybuchnie na nie moda i niektórzy będą je fałszywie u siebie diagnozować.
Plaga transpłciowości
Rewelacje Daily Mail zdają się potwierdzać te obawy. Według dziennika w jednej z brytyjskich szkół – autorzy artykułu nie napisali o którą szkołę chodzi – aż 17 uczniów rozpoczęło proces zmiany płci. Tak duża liczba przypadków rzadkiego schorzenia w jednej placówce edukacyjnej już powinna wzbudzić podejrzenia. Z dziennikiem skontaktowała się jednak jedna z pracujących tam nauczycielek, która z obawy o swoją pracę przedstawiła się pod fałszywym imieniem Carol. Jej świadectwo pokazuje, że problem nie leży w psychice dzieci – a w otaczającej je rzeczywistości.
Carol jest nauczycielką z 20-letnim stażem. W 2014 roku jedna z jej uczennic powiedziała jej, że nie czuje się kobietą. Szkoła, po konsultacji z jej rodzicami, zgodziła się na zmianę jej imienia w szkolnych dokumentach na neutralne płciowo. Nauczyciele zgodzili się również na używanie męskich lub żeńskich zaimków płciowych, w zależności od tego czy uczennica czuła się w danej chwili kobietą czy mężczyzną, co według Carol mogło zmieniać się nawet co godzinę.
Niedźwiedzia przysługa
Carol wiedziała, że u jej uczennicy – która w 2014 roku miała 16 lat – zdiagnozowano dwa lata wcześniej autyzm. Wspomina jednak, że cztery lata temu o transseksualistach dopiero robiło się głośno i potraktowała jej problem poważnie. Skontaktowała ją nawet z organizacją która zajmowała się pomocą osobom transpłciowym. Dzisiaj ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Jej była uczennica chce teraz przejść operację podwójnej mastektomii czyli chirurgicznego usunięcia piersi. Carol jest przekonana, że problemy jej uczennicy nie polegały na zaburzeniach tożsamości płciowej i gdyby otrzymała wtedy właściwą pomoc to teraz nie musiałaby przechodzić bolesnej operacji która trwale ją oszpeci.
Na tym jednak się nie skończyło. W jej ślady poszli bowiem kolejni uczniowie. Łącznie przez cztery lata nazbierało się ich siedemnaście. Carol ujawnia, że dziewięciu uczniów z tej grupy zostało zdiagnozowane jako autyści, a pozostali wykazują symptomy tego zaburzenia. Jedną z cech autyzmu jest trudność w budowaniu relacji interpersonalnych – stąd nazwa, od starogreckiego autos czyli sam. Zdaniem Carol transseksualni uczniowie w jej szkole twierdzą, że mają zaburzenia płciowe aby poczuć się wreszcie częścią grupy. Ich zachowanie też zdaje się na to wskazywać – noszą na przykład takie same ubrania i używają imion pożyczonych od transseksualnych gwiazd youtube’a.
Łańcuszek
Carol jest przekonana, że jej dawna uczennica przekonała inne dzieci do zostania transseksualistami, a wyjątkowe traktowanie ze strony szkoły pomogło w podjęciu tej decyzji. Uczennica spytała Carol o pozwolenie na zorganizowanie oficjalnego spotkania na którym opowiedziałaby innym uczniom o transseksualizmie, ale Carol odmówiła. Teraz jest przekonana, że jej uczennica i tak „edukowała” innych uczniów i sama była świadkiem, jak oni „edukowali” swoich młodszych kolegów i koleżanki.
Carol przyznaje, że nie jest nastawiona negatywnie do transseksualistów. Wprost przeciwnie – współczuje im. Uważa jednak, że ci uczniowie faktycznie wymagają pomocy, ale nie z powodu zaburzeń płci.
Problem rzecz jasna nie ogranicza się do jednej szkoły. Według wewnętrznego raportu kliniki Tavistock – jedynej państwowej kliniki w UK zajmującej się zaburzeniami płci u dzieci – jedna trzecia pacjentów, którzy do niej trafiają, ma zdiagnozowany autyzm lub wykazuje cechy autystyczne. Nietrudno sobie wyobrazić, że takie osoby uznają trans płciowość jako metodę na wyjście z izolacji i należenie do grupy.
Równocześnie aktywiści LGBT zamiast faktycznie zająć się tym problemem robią wszystko aby stał się jeszcze poważniejszy. Obecnie starają się na przykład o to, aby zmiany płci można było dokonać bez wcześniejszej diagnozy lekarskiej. W Szkocji udało im się za to wywalczyć obowiązkowe lekcje o LGBT w państwowych szkołach, od podstawówek zaczynając. Pojawiają się również sugestie aby nauczyciele mieli zakaz informowania rodziców o tym, że ich dzieci uważają, że mają zaburzenia płciowe, co ma je rzekomo chronić przed nietolerancją ze strony własnych rodzin.
Sprawa jest o tyle poważna, że ta moda może mieć śmiertelnie poważne konsekwencje. Terapia hormonalna jest niesamowicie szkodliwa dla zdrowia, a jej przejście w okresie dojrzewania może zrujnować zdrowie na całe życie. Operacje zmiany płci to również poważny zabieg, a rekonwalescencja po nim trwa całymi latami. Nie wspominając nawet o tym, że transpłciowe dzieci mają znacznie wyższą szansę na to, że skończą życie samobójstwem – według badań od 1/3 do połowy transseksualnych dzieci podjęło próby samobójcze, wielu niestety skuteczne.