Zakończył się proces dwóch niemieckich policjantów którzy mieli zgwałcić Polkę. Prokuraturze nie udało się udowodnić gwałtu ale obaj i tak trafią do więzienia.
Sprawa miała miejsce we wrześniu zeszłego roku. Dwóch niemieckich policjantów zatrzymało na parkingu w Arnstadt w Turyngii 32-letnią Polkę i jej ówczesnego partnera którzy przyjechali tam z Holandii. Mieli wątpliwości co do autentyczności jej dokumentów. Pojechali więc z nią do zajmowanego przez nich mieszkania i weszli razem z nią do środka podczas gdy jej partner został w radiowozie w towarzystwie trzeciego policjanta.
Nie do końca wiadomo co wtedy zaszło w mieszkaniu. Kobieta oskarżyła obu policjantów o gwałt i twierdziła, że rzucili się na nią i siłą zmusili do seksu. Policjanci przyznali, że doszło do stosunku ale twierdzili, że stało się tak dobrowolnie a inicjatywa wyszła z jej strony. Ich zdaniem chciała w ten sposób uniknąć konsekwencji za rzekome okazanie fałszywych dokumentów. Za gwałt groziło policjantom 15 lat więzienia.
Sprawa znalazła swój finał przed sądem krajowym w Erfurcie. Ofiara nie pojawiła się na rozprawie i jej zeznania odtworzono z taśmy. Sąd uznał, że nie ma wystarczających dowodów, że padła ona ofiarą gwałtu. Uznał jednak także, że nawet jeśli dobrowolnie zgodziła się na seks, to zrobiła tak z powodu lęku przed konsekwencjami i policjanci świadomie wykorzystali sytuację, co jest w niemieckim prawie uznawane za molestowanie seksualne.
Policjanci, którzy zdążyli już odsiedzieć po 9 miesięcy w areszcie tymczasowym zostali skazani nieprawomocnym wyrokiem na dwa lata i trzy miesiące więzienia. Jeżeli wyrok się uprawomocni to zostaną również wydaleni ze służby.