Sąd nie miał litości. Sprawca masakry w synagodze usłyszał wyrok

Ława przysięgłych sądu w Pittsburghu podjęła decyzję o wyroku na sprawcę antysemickiego ataku na tamtejszą synagogę. Zdecydowali jednogłośnie, że jego sprawca powinien zostać skazany na karę śmierci.

Atak miał miejsce 4 listopada 2018 roku. O 9:45 rano do synagogi Tree of Life, gdzie odbywały się właśnie dwa nabożeństwa i sesja studiowania Tory, wszedł uzbrojony w karabin i trzy pistolety mężczyzna, który zaczął strzelać do zgromadzonych. W trakcie ataku miał krzyczeć, że „wszyscy Żydzi muszą zginąć”. W ok. 20 minut zastrzelił 11 osób, w tym ocalałych z Holokaustu. Następnie wdał się w strzelaninę z antyterrorystami. Trafiony kilkukrotnie przez policjantów w końcu się poddał.

Okazało się, że sprawcą ataku był 46-letni Robert Gregory Bowers, z zawodu kierowca ciężarówki. Policja odkryła, że przed atakiem umieszczał w internecie antysemickie treści, wymierzone głównie w żydowską organizację HIAS, która pomaga uchodźcom. Oskarżał ją o sprowadzanie nielegalnych imigrantów, którzy mordują Amerykanów.

Bowers usłyszał łącznie 63 zarzuty. 16 czerwca ława przysięgłych uznała, że jest winny wszystkich postawionych mu zarzutów. Wczoraj podjęli decyzję o jego dalszym losie. Stwierdzili jednogłośnie, że wybrał tę synagogę na cel ataku, bo z racji jej wielkości liczył na to, że uda mu się zabić wiele osób. Zauważyli też, że nie wykazał żadnej skruchy, a jego motywacją był wyłącznie antysemityzm.

Wyrok w tej sprawie formalnie wyda sędzia, co najprawdopodobniej stanie się jeszcze dzisiaj. W teorii może złagodzić decyzję ławy przysięgłych, ale nic nie wskazuje, że tak się stanie. Będzie to pierwszy federalny wyrok śmierci podczas prezydentury Joe Bidena, który zapowiadał podczas kampanii zniesienie kary śmierci. Departament Sprawiedliwości wprowadził w 2021 roku moratorium na karę śmierci, a federalni prokuratorzy nie domagali się jej w setkach spraw, w których mogli to zrobić – ale uznali, że w tym wypadku to odpowiednia kara.