UEFA postanowiła ukarać Węgrów za zachowanie ich kibiców podczas meczów Mistrzostw Europy. Madziarzy przez trzy najbliższe mecze organizowane u siebie w ramach rozgrywek UEFA będą musieli zagrać przy pustych trybunach.
Fani Węgrów bezapelacyjnie stworzyli najlepszą atmosferę podczas mistrzostw, zwłaszcza podczas spotkań w Budapeszcie, kiedy gorąco dopingowali, przy pełnym stadionie, swoich piłkarzy w meczach z Francją i Portugalią. Od razu przypomniała się cudowna atmosfera, jaka panowała na stadionach przed pandemią koronawirusa.
Zachowanie węgierskich kibiców spotkało się także z zainteresowaniem UEFY, jednak nie bynajmniej z tego powodu, iż byli nim zachwyceni. Wręcz przeciwnie – znaleźli je jako świetny pretekst do ukarania tamtejszej federacji i kadry. Madziarze przez trzy najbliższe spotkania organizowane przez UEFA będą musieli rozgrywać u siebie przy pustych trybunach. Ostatnie z tych spotkań ma być w zawieszeniu.
Dodatkowo UEFA żąda zapłacenia kary w wysokości 100 tysięcy euro oraz wywieszenia podczas spotkań haseł #EqualGames.
Powodem tak wysokich kar mają być rzekome rasistowskie i homofobiczne hasła, jakie mieli wykrzykiwać kibice węgierscy podczas spotkań Euro.
Węgry to nie jedyny kraj, którego federacja została ukarana przez UEFĘ za zachowanie kibiców. Także i Anglicy będą musieli liczyć się z konsekwencjami za gwizdy podczas hymnu Duńczyków oraz oślepianie laserem Kaspra Schemichela podczas rzutu karnego. Są one jednak śmiesznie niskie w stosunku do Węgrów – zaledwie 30 tysięcy euro kary. Poza tym skupiono się tylko na tym jednym spotkaniu, a przecież przez całe mistrzostwa angielscy fani nie szczędzili skandalicznych gwizdów podczas śpiewania hymnów innych państw, czy wyśmiewania płaczącej niemieckiej dziewczynki po przegranej w ramach 1/8 finału.
A jak z Niemcami, którzy robili wszystko, aby urządzić tęczowy spektakl podczas meczu z Węgrami w Monachium, gdzie jawnie mówiono o sprzeciwie wobec polityki Victora Orbana? Nic. A przecież i niemieccy kibice zachowali się równie w sposób daleki odbiegający od normy – bucząc podczas węgierskiego hymnu. Co więcej jeden z nich, trzymając w rękach tęczową flagę, stworzył zagrożenie dla graczy Paolo Rossiego, kiedy wbiegł na murawę i stanął nieopodal nich.
No, ale jak można przecież karać federacje kraju, który broni jedynie tęczowych wartości? Jak można karać mocniej Anglików, skoro przed każdym meczem padają na kolana ku wzruszeniu działaczy Black Lives Matter. Węgry tego nie robią, chcą być z daleka od polityki i efekty są, jakie są.
Jak widać są równi i równiejsi, a sposób twojego przewinienia jest zależny od tego, po czyjej stronie politycznej jesteś. Szkoda, bo to ostateczny dowód na to, że futbol umarł, będąc pożartym przez osoby, które postanowiły urządzić z niego polityczny spektakl.