Rząd Rosji prosi obywateli przygranicznych obwodów, by nie korzystali z aplikacji randkowych. Boi się, że Ukraińcy zdobywają w ten sposób informacje wywiadowcze.
W środę ministerstwo spraw wewnętrznych Rosji zaapelowało do mieszkańców obwodu briańskiego, kurskiego i biełgorodzkiego, a także do stacjonujących w nich żołnierzy i policjantów. Poprosili ich, by przestali korzystać z aplikacji i portali randkowych. Wezwali ich także, by uważali na to, co publikują w mediach społecznościowych.
Ministerstwo ostrzegło, że Ukraińcy używają takich informacji, by planować kolejne kroki swojej ofensywy na Kursk. Wydało długą listę rekomendacji. Zawiera m.in. radę, by nie otwierać podejrzanych linków w wiadomościach czy nie publikować nagrań kolumn wojskowych. Ostrzegło też, że Ukraińcy korzystają z bezprzewodowych kamer monitoringu, które nie są zabezpieczone hasłem. Żołnierzy i policjantów poproszono, by usunęli z mediów społecznościowych wszelkie informacje o swojej lokalizacji.
Rosjanie mają złe doświadczenia z mediami społecznościowymi. Kiedy nieznani sprawcy zastrzelili w Moskwie rosyjskiego oficera Stanisława Rzyckiego, media spekulowały, że wiedzieli, gdzie będzie, bo chwalił się w internecie trasami, po których biega. W nowy rok w Makiwce ukraińskie drony zniszczyły budynek, w którym przebywali rosyjscy żołnierze, zabijając ich ponad setkę. Ministerstwo obrony Rosji przyznało, że głównym powodem tego ataku było to, że po północy żołnierze odpalili telefony, by złożyć życzenia, co pokazało Ukraińcom ich pozycję. W zeszłym miesiącu agencja TASS poinformowała, że duma rozważa wprowadzenie prawa, które uzna posiadanie smartfona w strefie walk za poważne naruszenie dyscypliny.