Rząd planuje pierwszy budżet bez deficytu. Opozycja jeszcze niedawno straszyła kryzysem Publicystyka

Rząd planuje pierwszy budżet bez deficytu. Opozycja jeszcze niedawno straszyła kryzysem

Dziennikarze Rzeczpospolitej ujawnili, że rząd PiSu ma zamiar ogłosić wkrótce, że budżet na 2020 rok będzie pozbawiony deficytu – co oznacza, że do państwowej kasy wpłynie tyle samo pieniędzy ile z niego wypłynie.

Jeżeli ambitny plan premiera Morawieckiego się powiedzie to będzie to pierwszy taki budżet w historii III RP. Zadanie, które postawił sobie PiS, jest jednak bardzo trudne. Rząd bowiem wprowadził wiele drogich programów socjalnych, z 500 plus na czele, a w 2020 roku wejdą w życie kolejne, z tzw. piątki Kaczyńskiego. Główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak powiedział Rzeczpospolitej, że pomysł rządu jest jednak „całkowicie realny do wykonania”.

Powodzenie tego planu przy okazji zada kłam twierdzeniom opozycji która jeszcze przed wyborami straszyła, że rząd PiSu i jego programy socjalne doprowadzą Polskę do katastrofy gospodarczej i „drugiej Grecji”.

Kiedy rząd PiSu przygotował swój pierwszy budżet, na 2017 rok, nie zabrakło głosów, że działają nieodpowiedzialnie. Była wiceminister finansów i posłanka PO Izabela Leszczyna powiedziała wtedy, że przedstawiony przez PiS projekt to „projekt bardzo nieodpowiedzialny, który realizuje bardzo populistyczne obietnice wyborcze i nie liczy się z kompletnie z realiami ekonomicznymi”. Stwierdziła również, odnosząc się do programu 500 Plus, że rząd powinien prowadzić taką politykę prorodzinną na jaką go stać. „My wydawaliśmy na politykę prorodzinną 40 mld zł rocznie i nie mówiliśmy, że z tego powodu deficyt musi być duży” – powiedziała.

Projekt pierwszego budżetu PiS skrytykował również Kukiz’15. „PiS populistycznie idzie w rozdawnictwo pieniędzy nie przejmując się rachunkiem, który będzie wystawiony przyszłym pokoleniom Polaków” – komentował wtedy wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka.

Pomysły PiSu spotkały się również z krytyką ze strony mediów. „To, co proponuje PiS cofnie nas o dekady” – ostrzegała już w październiku 2015 roku dziennikarka Gazety Wyborczej Dominika Wielowieyska w Poranku TOK FM – „Ich rządy to recepta na gospodarczą katastrofę”. I nie był to odosobniony głos w sympatyzujących z opozycją mediach.

Kryzys prognozował również w głośnym wywiadzie dla Kultury Liberalnej Jakub Bierzyński, doradca Roberta Biedronia i, wcześniej, Ryszarda Petru. Bierzyński prognozował, że transferów socjalnych nie da się na dłuższą metę utrzymać i czeka nas „kryzys grecki, głęboki, gigantyczne bezrobocie, nędza, brak środków na wypłaty społeczne i emerytury”. Doradca Biedronia stwierdził jednak, że ten nieuchronny kryzys ma również dobrą stronę – jego wybuch odsunie bowiem PiS od władzy.

Dawny podopieczny Bierzyńskiego, Ryszard Petru, także straszył kryzysem. Twierdził, że „w Polce mamy taki festiwal jak na Titanicu z rozrzutnością skrajną ze strony PiSu, oczywiście pod kątem wyborów”. Wyraził przekonanie, że kryzys przyjdzie w 2020 lub 2021 roku. „Kto przejmie władzę na jesieni spotka się z olbrzymimi problemami finansowymi” – prorokował i otwarcie mówił, że brak możliwości zapobiegnięcia tej sytuacji jest powodem jego odejścia z polityki.

Oczywiście na razie mowa tylko o projekcie budżetu i trzeba poczekać aż faktycznie zostanie przyjęty. Ale trzeba mieć nadzieję, że także tym razem opozycja się pomyliła.

Źródło: Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij