Barnevernet, cieszący się złą sławą urząd do spraw dzieci, odebrał dzieci obywatelce USA. Teraz zdesperowana kobieta prosi prezydenta Trumpa o pomoc w ich odzyskaniu.
Urodzona na Ukrainie Natalya Shutakova przybyła do USA jako dziecko i zamieszkała w Atlancie. Posiada amerykańskie obywatelstwo. We wrześniu 2018 roku jej mąż otrzymał kontrakt w Norwegii, więc razem z trójką dzieci postanowiła się do niego przeprowadzić.
Dramat rodziców rozpoczął się 20 maja zeszłego roku, kiedy kupili swojej 11-letniej córce iPhone’a na urodziny. Dziewczynka nie mogła się od niego odkleić, więc rodzice za karę jej go odebrali. Następnego dnia dziewczynka była w szkole przygnębiona. Kiedy nauczyciele zapytali ją co się stało odpowiedziała, że to dlatego, że nie ma kanapek. Wezwano więc jej matkę. Zanim kobieta dotarła na miejsce dziewczynka przyznała, że skłamała i stwierdziła, że boi się, że zostanie za to kłamstwo ukarana.
To wystarczyło. Nauczyciele uznali, że jest ofiarą przemocy domowej i powiadomili Barnevernet. Jego urzędnicy wkrótce zapukali do drzwi Shutakovej i zabrali jej dzieci prosto z łóżek. Ona sama i jej mąż zostali oskarżeni o znęcanie się nad nimi. Przez ponad dwa tygodnie nie pozwolono się im z nimi w ogóle zobaczyć.
Śledztwo w ich sprawie potrwało 2,5 miesiąca. Urzędnicy zamknęli je gdyż nie znaleźli jakichkolwiek dowodów na to, że dzieci padły ofiarą przemocy. Pomimo tego Barnevernet nie oddał im ich. Rodzeństwo zostało rozdzielone i było przenoszone do kolejnych rodzin zastępczych, mieszkających w innych miastach.
„Jestem matką od 11 lat, więc mam jakieś doświadczenie, i nigdy nie miałam żadnych problemów w Stanach…Ale jak tylko przybywasz do Norwegii robią z ciebie złego rodzica” – powiedziała mediom – „Nie pasujesz do ich standardów. Nie jesteś wystarczająco dobra. Nie udało im się udowodnić przemocy, więc teraz mówią, że twoje umiejętności jako rodzica są niewystarczające”. Kobieta ostrzegła również innych rodziców przed podróżami do Norwegii. „Ostrzegam każdego, kto myśli o podróży do skandynawskich państw, nie chcecie wpaść w pułapkę” – twierdzi – „A to jest pułapka. Niemal nie da się z tego wydostać”.
Kobieta zwróciła się o pomoc do amerykańskiej ambasady, ale jej nie otrzymała poza zapewnieniami, że „monitorują sytuację” i wyślą przedstawicieli na następną rozprawę, która odbędzie się w kwietniu. Kobieta postanowiła więc wysłać listy do kilku prominentnych amerykańskich polityków, z prezydentem Trumpem na czele, prosząc ich o interwencję. „Moją największą nadzieją jest to, że amerykańscy oficjele bezpośrednio się zaangażują” – powiedziała – „Amerykański rząd musi mi pomóc. Nie mam żadnego zaufania do norweskich sądów. Zawsze stają po stronie Barnevernetu”
„Żałuję, że kiedykolwiek tu przybyłam” – podkreśliła -”Będąc chrześcijaninem nie chcesz przybyć ze swoimi dziećmi do socjalistycznego kraju. Norwegia jest niebezpieczna”.