W Kenii wybuchły zamieszki, w których podpalono parlament. Policja otwarła ogień.
Kenia jest uznawana za jedną z najstabilniejszych demokracji w Afryce. W ostatnim czasie ma jednak kłopoty gospodarcze, a mieszkańcy narzekają na rosnące koszty życia. Mimo tego rząd postanowił wprowadzić ustawę, która nakładała szereg nowych podatków. Obejmowała m.in. VAT 16% na chleb i 25% na olej kuchenny, podatki na produkty, które zwiększają zaśmiecenie, jak podpaski czy pieluchy, telefony i inną elektronikę, a także coroczny podatek za posiadanie samochodu, w wysokości 2,5%. Te podatki zostały z niej ostatecznie usunięte, ale pozostały podatki na wyposażenie szpitali i wyższe cła.
Próba przyjęcia tej ustawy wywołała protesty w całym kraju. Rezygnacja z najbardziej kontrowersyjnych podatków nie uspokoiła obywateli. Gdy posłowie nad nią głosowali, uczestnicy protestu w stolicy Nairobi przebili się przez policyjny kordon i wdarli do parlamentu. Część budynku została podpalona, a posłowie musieli być ewakuowani. Ktoś ukradł także ceremonialną maczugę, symbol władzy parlamentu. Podpalono także siedzibę gubernatora i samochody przed Sądem Najwyższym.
Rząd zareagował ostro. Policja otwarła ogień do tłumu z ostrej amunicji. Co najmniej pięć osób zginęło, a wiele innych zostało rannych. Auma Obama, przyrodnia siostra byłego prezydenta USA, oberwała gazem podczas udzielania wywiadu dla mediów. Ministerstwo obrony poinformowało, że wojsko zostało skierowane do pomocy policji w tłumieniu protestów. To prawdopodobnie nie jest koniec – wcześniej organizatorzy zapowiadali, że protesty potrwają siedem dni.
Prezydent Ruto jeszcze w niedzielę próbował ugłaskać uczestników protestów – w większości młodych ludzi, którzy koordynowali się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Twierdził, że jest dumny z tego, że spełniają swój demokratyczny obowiązek. Po zamieszkach stwierdził, że były one poważnym zagrożeniem dla demokracji, a konwersacja wokół przyjętej ustawy została przejęta przez „niebezpiecznych ludzi”. Dodał, że winni zostaną ukarani. Teraz ma dwa tygodnie na podpisanie kontrowersyjnej ustawy.