Najnowsze wiadomości ze świata

Najpierw mobilizują do armii, później zostawiają z niczym. Rosyjscy żołnierze muszą wyposażyć się sami

W Rosji od blisko tygodnia trwa przymusowa częściowa mobilizacja mężczyzn do armii, by zasilili szeregi walczących przeciw Ukrainie. Rosjanie niezbyt ochoczo rwą się do służby o czym najlepiej świadczy liczba mężczyzn, którzy w ostatnim tygodniu opuścili terytorium Federacji. Według nieoficjalnych danych uciekinierów przed wojskiem ma być już nawet 300 tys. czyli dokładnie tylu, ilu planowano wcielić do amii. A kolejni wciąż zmierzają w kierunku tych otwartych granic. Być może Rosjanie chętniej zdecydowaliby się na służbę, gdyby nie fakt, że sami muszą się na nią wyekwipować. Państwo zapewnia wyłącznie zardzewiałego kałacha, przeterminowane konserwy i transport na front.

O tym, że Rosjanie sami muszą zatroszczyć się o swój ekwipunek słychać od początku mobilizacji. Teraz jednak są na to konkretne dowody. Jak informuje od lat mieszkająca w Polsce Rosjanka Masza Makarowa, dziennikarka telewizji Biełsat, moskiewscy zmobilizowani wraz z wezwaniem do komendy wojskowej otrzymują listę rzeczy, które muszą ze sobą zabrać na front.

“W Moskwie razem z wezwaniem do wojska dają listę tego co zmobilizowany musi sam kupić i zabrać ze sobą – spakować się na smierć na froncie na własny koszt.
druga armia swiata, tak?” – pisze Makarowa.

 

Na liście znajdują się przybory, o które nigdy nie powinien troszczyć się żaden żołnierz we własnym zakresie. Rosyjski rekrut musi zabrać ze sobą: dwa plecaki  (60 i 20 litrów), śpiwór, karimatę, pas taktyczny, bluzę moro, dwie pary butów: tenisówki i trapery, bieliznę termoaktywną, piżamę, skarpety (10 par!), majtki (2 pary), rozkładany scyzoryk albo multitul, latarkę (plus 10 sztuk baterii), powerbank, ładowarkę do telefonu, telefon komórkowy (najlepiej nie smartfon, z wykasowaną pamięcią i bez zapisanych numerów), prowiant na kilka dni, łyżkę i widelec (metalowe), gazową kuchenkę turystyczną, zapalniczkę (3 sztuki), artykuły do mycia, klapki, igły i nici, taśma izolacyjna oraz… własną apteczka i, w miarę możliwości, hełm i kamizelkę kuloodporną! W apteczce we własnym zakresie powinny znajdować się: dwie opaski uciskowe, sterylne gaziki, dwa bandaże, nożyczki, marker, jodyna, zielonka (czyli zieleń brylantowa, rosyjski odpowiednik naszej genicjany), chloroheksydyna (kolejny środek odkażający), sól fizjologiczna do oczu, puder dla dzieci i tabletki według własnego uznania.

A jak na froncie zmobilizowani żołnierze mają tamować krwawienie? Odpowiedzi na to pytanie  udzieliła z kolei pani oficer (lub podoficer – stopnia nie widać), która szczyci się, że walczyła w Czeczenii. Na jednym z nagrań tłumaczy swoim nowym podkomendnym co powinni zabrać ze sobą na front. Oprócz rzeczy wymienionych wyżej pojawia się też niezawodny sposób na tamowanie krwawienia – rekruci powinni poprosić swoje matki, siostry i żony, aby te podzieliły się z nimi podpaskami i tamponami. Metoda z pewnością skuteczna ale czy na pewno tak powinien wyglądać ekwipunek żołnierza?

https://twitter.com/TheDeadDistrict/status/1574467303584010252

Swoją drogą, myślicie, że na mobilizacji wkrótce obłowią się ci, którzy systematycznie “czyścili” ze sprzętu magazyny wojskowe?

Źródło: stefczyk.info/twitter Autor: pf
Fot.
Obserwuj nas w Google News

Ankieta

Kto będzie następnym prezydentem Polski?
Ładowanie ... Ładowanie ...

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij