Niemcy bały się, że Rosjanie nie włączą Nord Stream 1 po rutynowym remoncie. Stało się inaczej, ale dostają mniej gazu niż wcześniej.
Rurociąg NS1 został wyłączony na 10 dni. Było to zapowiedziane wcześniej, powodem miał być rutynowy przegląd techniczny. Wcześniej jednak Rosjanie ograniczyli ilość przesyłanego nim gazu. Gazprom ostrzegł też, że z powodu „siły wyższej” może nie dotrzymać umów. Wywołało to w Niemczech panikę, że Putin całkiem zakręci gaz, zanim zdążą uzupełnić zbiorniki przed sezonem grzewczym.
Okazało się, że skończyło się na strachu. Operator NS1 zapowiedział dzisiaj, że gaz wkrótce popłynie znowu. Sam proces włączenia rurociągu potrwa jednak kilka godzin. Co więcej, gaz będzie płynął w takiej samej ilości jak przed wyłączeniem NS1, dużo mniejszej niż normalnie. Rzecznik prasowy austriackiego koncernu OMV ujawnił, że dostaną połowę umówionego gazu.
Komisja Europejska ostatnio zażądała od państw członkowskich ograniczenia zużycia gazu o 15%. Ursula von der Leyen oskarżyła Rosję o używanie energii do szantażowania zachodu. Wicepremier Aleksander Nowak powiedział agencji Interfax, że to bezpodstawne oskarżenia a Rosja – mimo ograniczenia dostaw grubo poniżej umówionych ilości – jest pewnym dostawcą. Stwierdził także, że jeśli zostanie wprowadzona maksymalna cena na rosyjski gaz i będzie ona niższa, niż koszt jego wydobycia, to nie będą go sprzedawać za granicę.