Na początku lat dziewięćdziesiątych amerykański program kosmiczny zmagał się z serią awarii rakiet nośnych Titan. Postanowiono więc zrezygnować z ich dalszej produkcji i zastąpić je rakietą Atlas V. Pojawił się jednak problem z odpowiednim silnikiem. Na szczęście taki produkowała firma RPO Energomasz z podmoskiewskich Chimek. Podjęto więc decyzję o zakupie silnika RD-180 – zmniejszonej wersji słynnego RD-170, najmocniejszego silnika swoich czasów.
Pomoc dla rosyjskiej gospodarki.
RD-180 miał świetny stosunek masy do mocy, a zakup w Rosji wspomagał gospodarkę nowego państwa, które – jak wtedy wierzono – zerwało z tradycją Związku Radzieckiego. Jednak szybko pojawiły się zawirowania polityczne, które sprawiły, że planowana przed 2000 rokiem produkcja licencyjna RD-180 w USA nie doszła ostatecznie do skutku. Pomimo tego trwał jednak import silników, a United Launch Alliance – spółka założona przez Lockheed Martina i Boeninga zajmująca się wysyłaniem satelitów itp. w kosmos – nie widziała w tym problemu.
Problem jednak się pojawił, a spowodowała go agresywna polityka zagraniczna Rosji. Nagle fakt, że kluczowy element amerykańskiego programu kosmicznego, jakim jest wynoszenie na orbitę satelitów, jest zależny od silników produkowanych przez rosyjską państwową firmę, stał się istotną politycznie kwestią. Wszystkie dotychczasowe sankcje na Rosję omijały starannie kwestię tych silników, a wprowadzony przez kongres dwa lata temu zakaz importu po 2019 został szybciutko anulowany, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że na dłuższą metę trzeba będzie coś z tym zrobić.
Teraz jednak to Rosja grozi, że przestanie je sprzedawać. I może to okazać się dla USA bardzo problematyczne. Rakiety serii Atlas zbliżają się powoli do końca życia a ich następca, rakieta Vulcan, ma wykorzystywać w pierwszym stopniu amerykańskie silniki. Najprawdopodobniej będą to dwa silniki BE-4 opracowywane przez należącą do Jeffa Bezsosa, założyciela Amazon, firmę Blue Origin. Jednak silniki te nadal są w trakcie opracowywania i w najbardziej optymistycznych przewidywaniach nie będą dostępne do 2019 roku – a ich faktyczne wprowadzenie może opóźnić się jeszcze bardziej. Oznacza to, że embargo na eksport RD-180 może znacznie ograniczyć amerykańską zdolność do wynoszenia na orbitę satelitów.
Sektor prywatny na ratunek
Najbardziej na tym skorzysta jednak inna prywatna firma, słynna SpaceX należąca do Elona Muska. Ich końmi roboczymi są bowiem rakiety serii Falcon – podobne parametrami do Atlasów, ale wykorzystujące amerykańskie silniki Merlin. SpaceX już teraz jest liderem jeśli chodzi o liczbę startów, w zeszłym roku ich rakiety poleciały w kosmos 18 razy, a rakiety ULA tylko 8. Embargo na RD-180 będzie więc oznaczało, że firma Muska – która obecnie wprowadza nową ciężką rakietę, Falcon Heavy i eksperymentuje z lekkimi rakietami wielokrotnego użytku – przejmie na siebie ciężar wynoszenia na orbitę amerykańskich satelitów. Tym bardziej, że firma Muska ma już podpisane kontrakty nie tylko z NASA – głównie na zaopatrywanie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej – ale również z Pentagonem. Jeżeli więc faktycznie pojawi się problem z rosyjskimi silnikami, to po prostu do obecnie zaplanowanych trzech startów z satelitami GPS doda się kolejne.
Wiktor Młynarz