Rosyjski dziennik Kommiersant ujawnił, że Rosja i Białoruś podpisały na początku września pakt zakładający daleko idącą integrację podatkową i energetyczną. Zdaniem wielu komentatorów może w praktyce oznaczać, że Rosja chce wchłonąć Białoruś w ciągu najbliższych lat.
6 września premier Rosji Dmitrij Miedwiediew i jego białoruski odpowiednik, Siarhiej Rumas, złożyli swoje podpisy na dokumencie pt. „Programy działania Białorusi i Federacji Rosyjskiej na rzecz wdrożenia postanowień Traktatu o ustanowieniu Państwa Związkowego”. Jego treść ani fakt, że został podpisany, nie zostały ujawnione, ale dziennikarzom Kommiersantu udało się dotrzeć do jego kopii.
Dokument zakłada dalece idącą integrację Białorusi z Rosją. Miałaby polegać na ujednoliceniu w obu państwach prawa podatkowego i kodeksu cywilnego. Integracji podlegałyby również rynki energetyczne, polityka przemysłowa, polityka celna, nadzór bankowy (przy zachowaniu odrębnych banków centralnych) i nadzór rynku rolnego. Powstałby również wspólny rynek.
Ujawniony przez rosyjski dziennik dokument nie przewiduje natomiast integracji w dziedzinie polityki obronnej, służb bezpieczeństwa, sądownictwa, władzy wykonawczej i spraw podległych pod Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Treść dokumentu jest dość mocno ogólna. Zwraca natomiast uwagę fakt, że tak dalece idąca integracja miałaby zakończyć się już za trzy lata, w 2022 roku. „Stopień zakładanej integracji jest wyższy niż w wypadku Unii Europejskiej” – stwierdza Kommiersant – „W zasadzie mowa o stworzeniu państwa konfederacyjnego na poziomie gospodarczym do 2022 roku”. Zdaniem wielu komentatorów byłoby to możliwe jedynie wtedy, gdyby Białoruś zdecydowałaby się na bezpośrednią implementację rozwiązań rosyjskich u siebie.
Strona rosyjska przyznała, że opublikowany przez Kommiersant dokument jest prawdziwy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił jednak, że ujawniony przez dziennik plan to bardzo wstępne ustalenia i mapa drogowa integracji zostanie ujawniona dopiero pod koniec roku.
Pewną tajemnicą są motywacje obu stron. W wypadku Rosji sprawa jest łatwiejsza. Nielegalna aneksja Krymu wpędziła Rosję w kłopoty na arenie międzynarodowej, ale wpłynęła na wzrost popularności Putina i jego partii Jedna Rosja na arenie domowej. Po tym poparciu nie ma już jednak śladu i być może Putin liczy, że integracja z Białorusią da podobny efekt. Niektórzy komentatorzy uważają również, że utworzenie państwa związkowego przed 2024 pozwoli mu na piątą kadencję na stanowisku prezydenta. Rosyjskie prawo zabrania bowiem zajmowania stanowiska prezydenta przez trzy kolejne kadencje, dlatego w latach 2008-2012 Putin był premierem. Niektórzy uważają, że powstanie de facto nowego państwa pozwoli mu tym razem na ponowne obejście tego prawa.
W wypadku Białorusi motywacje są dużo trudniejsze do dostrzeżenia. Integracja z Rosją jest tam wprawdzie częstym tematem, a oba państwa w 2000 roku utworzyły Związek Białorusi i Rosji (ZBiR). Jednak wszyscy zdają sobie sprawę, że w wypadku utworzenia wspólnego państwa federacyjnego znacznie większa i nieporównywalnie bogatsza Rosja będzie dominować nad niewielką Białorusią. Zdaniem wielu komentatorów Łukaszenka będzie w najlepszym wypadku rządził cieszącą się pewną autonomią prowincją.
Zdaniem Macieja Zaniewicza z portalu Energetyka 24 że kluczowa jest tutaj kwestia ropy naftowej. Białoruska gospodarka jest bowiem uzależniona od eksportu tanich produktów ropopochodnych produkowanych z pozyskanej z Rosji ropy. Dotychczas Rosja sprzedawała ropę Białorusi po cenach wewnętrznych, ale w styczniu Rosja zamieniła cła eksportowe na ropę w wysokości 30% – których nie płaciła Białoruś – na podatek od kopalin, który pobiera jeszcze na rynku wewnętrznym. Oznacza to, że Białoruś będzie dostawała droższą ropę, co będzie miało poważny wpływ na ich budżet. Od kilku miesięcy Białorusini domagają się od Rosji rekompensat za poniesione w związku z tą zmianą straty. Zdaniem Zaniewicza Rosja być może wykorzystała więc fakt, że Białoruś jest gotowa do daleko idących ustępstw aby oddalić perspektywę wywołanego droższą ropą kryzysu gospodarczego.
Do całej sprawy odniosła się sekretarz prasowa prezydenta Łukaszeniki, Natalia Ejsmant. Stwierdziła, że dziennikarze przesadzają twierdząc, że Białoruś zostanie wchłonięta przez Rosję i że podstawą integracji jest niepodległość. „To święte! Niepodległość i suwerenność obu państw są naszymi czerwonymi liniami które nie zostaną przekroczone!” – powiedziała – „W procesie integracji wykonujemy ruchy, które mają sens ekonomiczny. Nie stworzymy żadnych wspólnych ciał rządowych – państwa nie są na to gotowe”. Podkreśliła również, że ujawniony przez Kommiesanta dokument stanie się oficjalnym programem dopiero wtedy, gdy podpiszą go prezydenci – o ile do tego w ogóle dojdzie.