Dokładnie 113 lat temu Mona Lisa została skradziona z Luwru. To właśnie ta kradzież sprawiła, że dzisiaj jest najsłynniejszym obrazem na świecie.
Mona Lisa, zwana też Giocondą, to portret autorstwa Leonarda da Vinci. Obraz najprawdopodobniej powstał w latach 1503-1507. Najprawdopodobniej przedstawia włoską szlachciankę Lisę del Giocondo. Po śmierci Leonarda obraz został kupiony przez króla Francji Franciszka I. Po Rewolucji Francuskiej trafiła do Luwru. Wtedy ten obraz był praktycznie nieznany poza światem artystów. Dopiero w latach sześćdziesiątych XIX wieku eksperci zaczęli uznawać go za arcydzieło Renesansu. Prawdziwą popularność miał jednak zdobyć pół wieku później. W wysoce niecodzienny sposób.
22 sierpnia do Luwru przybył malarz Louis Beroud, który chciał namalować wnętrze muzeum – w tym wiszącą na ścianie Monę Lisę. Gdy miał rozstawić sztalugi, zauważył, że obrazu nie ma na zwyczajowym miejscu. Nie wzbudziło to jego podejrzeń. Wiedział, że w tym czasie fotografowano obrazy w muzeum, co wymagało wyniesienia ich na dach, bo ówczesne aparaty potrzebowały dużo światła. W końcu zniecierpliwiony artysta spytał strażnika o to, kiedy skończą. Ten poszedł sprawdzić i odkrył, że Mona Lisa nie została jednak zabrana przez fotografów. Rozpoczęło się śledztwo w sprawie kradzieży. Znana czy nie, Mona Lisa była w końcu dziełem najsłynniejszego artysty wszech czasów. Luwr został więc zamknięty na tydzień, a policja rozpoczęła poszukiwania.
Jednym z oskarżonych o jej kradzież został słynny francuski poeta Guillaume Apollinaire. Zajmujący się tą sprawą historyk Noah Charney napisał w swojej książce, że powodem był jego sekretarz, Honore-Joseph Gery Pieret, który w latach 1906-1907 regularnie dokonywał kradzieży w Luwrze. Tydzień po kradzieży obrazu napisał anonimowy list do Paris-Journal, w którym przyyznał się do kradzieży w maju 1911 fenickiej statuetki i zaproponował jej zwrot za 50 tys. franków. Wyjaśnił też, że wcześniej ukradł dwa inne iberyjskie popiersia, kobiety i mężczyzny, ale sprzedał je dwójce paryskich przyjaciół. Jednym z nich był Apollinaire, a drugim hiszpański malarz Pablo Picasso.
Fernande Olivier, ówczesna kochanka Picassa, napisała w swoich wspomnieniach, że Pieret dał obie statuetki malarzowi. Nie powiedział mu, skąd je wziął, ale ostrzegł go, żeby nie prezentował ich publicznie. Picasso dał jedną z nich poecie, a drugą ukrył w szafie. Apollinaire w końcu oddał obie redakcji Paris-Journal, za obietnicę anonimowości, ale mimo tego został aresztowany i oskarżony o ukrywanie złodzieja. Aresztowano też Picassa. Wkrótce potem policja, głodna jakiegokolwiek sukcesu w sprawie Mony Lisy, oskarżyła go o jej kradzież. Ostatecznie jednak policjanci nie zdobyli na to żadnych dowodów i obaj zostali zwolnieni. Prawdziwym złodziejem był ktoś zupełnie inny.
Vincenzo Peruggia urodził się w 1881 roku w Dumenzie, niewielkiej wiosce we włoskich Alpach. W 1908 roku wyprowadził się do Paryża. Tam udało mu się dostać pracę w Luwrze. Jego praca polegała na czyszczeniu obrazów z kurzu i zakładania na nie nowych ram. Niektóre źródła twierdzą, że zbudował też ramę dla Mony Lisy.
21 sierpnia Peruggia, który już nie pracował w Luwrze, wszedł o siódmej rano do muzeum przez wejście dla pracowników. Był ubrany w biały kitel, który nosili inni pracownicy, więc nie zwrócił niczyjej uwagi. Obraz Leonarda wisiał wtedy w galerii Salon Carre. Gdy zauważył, że nikogo w niej nie ma, zdjął go ze ściany i zabrał na pobliską klatkę schodową. Tam usunął go z gabloty i ramy, ukrył je za stojącymi tam obrazami uczniów akademii sztuk pięknych. Następnie zdjął kitel, owinął nim obraz, i niosąc go pod pachą opuścił muzeum tymi samymi drzwiami, którymi wszedł. Peruggia ukrył obraz w skrzyni w swoim mieszkaniu. Był dwukrotnie przesłuchiwany przez policję, ale nie zauważyli go, a on sam nie był głównym podejrzanym. Po dwóch latach wrócił z obrazem do Włoch.
Nie jest do końca jasne, dlaczego go ukradł. On sam twierdził, że zrobił to z patriotyzmu. Wiedział, że w czasach Napoleona skradziono we Włoszech wiele dzieł sztuki i chciał, żeby przynajmniej jedno wróciło do ojczyzny. Napoleon oczywiście nie miał nic wspólnego z tym, że Mona Lisa znajdowała się we Francji, chociaż wiadomo, że był fanem tego obrazu – przez jakiś czas zdobił on ścianę jego sypialni. Równocześnie jednak cztery miesiące po kradzieży napisał do ojca, że Paryż jest miejscem, gdzie „wkrótce zbije fortunę”, która przyjdzie naraz i na której skorzysta cała ich rodzina. Dziś większość historyków podejrzewa, że działał z chęci zysku, ale nie wiedział, jak sprzedać tak znany obraz na czarnym rynku. Inna teoria głosi, że ukradł go na zlecenie francuskiego oszusta Eduardo de Valfierno, który następnie zamówił u fałszerza jego kopie i chciał sprzedać je jako oryginał. Tę teorię ujawnił dziennikarz Karl Decker w 1932 roku, twierdząc, że opowiedział mu o tym w 1913 roku sam de Valfierno, ale poprosił go, by ujawnił to dopiero po jego śmierci. Nie ma na nią jednak żadnych dowodów. Ciekawą, chociaż raczej zupełnie fikcyjną teorię o tej kradzieży stworzyli też autorzy Kradzieży Mony Lisy, niemieckiego filmu z 1931 roku. W tym filmie Peruggia dokonał kradzieży, bo chciał zaimponować pokojówce, która była do niej podobna. Gdy uznał, że nie jest dobrą kandydatką na żonę, przyznał się do winy – ale wymyślił bajkę o motywacjach patriotycznych, bo nie chciał przyznać, że dał się oszukać kobiecie.
W końcu Peruggia skontaktował się z handlarzem sztuki z Florencji. Ten poprosił swojego znajomego, Giovanniego Poggi, dyrektorea Galerii Ufizzi o pomoc w ocenie, czy to oryginał. Im też Peruggia powiedział, że chciał, by Mona Lisa wróciła do domu, ale zasugerował, że spodziewa się za to nagrody. Mężczyźni powiedzieli mu, żeby zostawił im obraz, a oni zadbają, by dostał za to pieniądze. Peruggia wrócił do swojego mieszkania. Pół godziny później został w nim aresztowany przez policję. Po odzyskaniu Mony Lisy odbyła ona tournée po włoskich muzeach. Sam Peruggia stanął przed sądem i przyznał się do winy. Sąd uwierzył jednak, przynajmniej częściowo, w jego motywacje patriotyczne – lub wiedział, że wielu Włochów uważa go za bohatera narodowego i nie chciał skandalu – więc wyrok był raczej łagodny. Ostatecznie przesiedział za to zaledwie pół roku.
O ile sam obraz w 1911 roku nie był szczególnie znany, o tyle jego kradzież przykuła uwagę całego świata. We Francji zrobiło się o niej bardzo głośno, bo wielu Francuzów podejrzewało, że stoją za nią Amerykanie. W tamtych czasach wielu amerykańskich milionerów, jak chociażby J.P. Morgan, skupowało dzieła europejskiej sztuki, co bardzo nie podobało się wielu francuskim patriotom. Był to również okres napięć w stosunkach z Niemcami, więc popularna była też teoria, że stoją za nim służby kaisera. Gazety oferowały nagrody za informacje o tym, gdzie się znajduje. Temat tej kradzieży przyćmił dopiero wybuch I Wojny Światowej.
Sam Peruggia po odsiedzeniu kary wstąpił do włoskiej armii, a wkrótce potem dostał się do austriackiej niewoli. Po wojnie wrócił do Włoch, ożenił się, spłodził córkę, i ponownie wrócił do Francji. Tam pracował jako malarz dekorator. Zmarł w dniu swoich 44. urodzin, 8 października 1925 roku. Nikt tego nie zauważył, bo mało kto pamiętał już o kradzieży, którą niegdyś żył cały świat. Media opublikowały jego nekrologii dopiero w 1947 roku – to była pomyłka, bo zmarłego mężczyznę łączyło z nim tylko nazwisko. Dzisiaj jednak historycy sztuki są zgodni, że to właśnie ta kradzież i towarzyszące jej zainteresowanie mediów i opinii publicznej, sprawiły, że Mona Lisa – która w 1911 roku nie była nawet najsłynniejszym obrazem na ścianie, na której wisiała – dziś uznawana jest za najsłynniejszy obraz na świecie.