ONZ informuje, że protestujący Ekwadorczycy są gotowi do rozmów z rządem. Nie mają jednak na razie zamiaru przerywać protestu.
Protesty w Ekwadorze wybuchły ok. dwóch tygodni temu, kiedy lewicowy rząd zdecydował się na oszczędności. Rządzony od dawna przez lewicę Ekwador wpadł w kryzys gospodarczy w 2014 roku, co kosztowało władzę prezydenta Rafaela Correę. Jego następca Lenin Moreno stwierdził w końcu, że należy zacząć wprowadzać oszczędności, których elementem była m.in. likwidacja dopłat do benzyny, dodatków do emerytur dla urzędników czy niektórych ceł.
Decyzja Moreno wywołała w Ekwadorze falę niezadowolenia. Na ulice wyszli przedstawiciele organizacji indiańskich, związków zawodowych i studenci. Protesty szybko przerodziły się w brutalne zamieszki. 8 października rząd musiał w związku z nimi przenieść się ze stolicy w Quito do miasta Guayaquill.
Conaie, organizacja zrzeszająca protestujących Indian, miała stwierdzić, że jest gotowa do negocjacji, co zdaniem wielu komentatorów jest przełomem w trwającym od dwóch tygodni chaosie. Jej przedstawicielom nie podoba się jednak to, że Moreno wprowadził w sobotę w Quito godzinę policyjną i wysłał na ulice wojsko twierdząc, że za sytuację odpowiadają ekstremiści, którzy zinfiltrowali pokojowe protesty.
W przemówieniu do narodu Moreno podziękował Indianom za gotowość do dialogu i powiedział, że razem przeanalizują wpływ jego proponowanych reform. Podkreślił jednak, że rozmowy nie oznaczają, że z nich zrezygnuje. Przedstawiciele ONZ w Ekwadorze ujawnili, że pierwsze rozmowy pod ich nadzorem będą miały miejsce w stolicy jeszcze dzisiaj.