Monika Jaruzelska zaskoczyła w porannym programie RMF FM. Nowa radna miasta Warszawy wyjawiła swoje konserwatywne poglądy, wyrażając sprzeciw wobec aborcji na żądanie, a także uznając akcje pokroju “tęczowy piątek” za zbędne. Odniosła się także do propozycji startowania w wyborach prezydenckich.
W programie Roberta Mazurka córka generała Wojciecha Jaruzelskiego przyznała, że nie wyklucza swojego ewentualnego startu w wyborach prezydenckich w 2020 roku, ale też nie ma w tej kwestii jakiś szczególnie wyśrubowanych ambicji. Dodała także, że nie zamierza też stanąć na czele Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Kobieta sama przyznaje, że obecnie skupia się na swojej nowej funkcji politycznej.
– Weszłam do Rady Miasta i na tym chcę się skupiać, a nie śnić jakimś snem o potędze – powiedziała Jaruzelska
Prowadzący odniósł się także kwestii światopoglądowych, w których polityk, pomimo przynależności do lewicowego ugrupowania, jawi się jako konserwatystka. Sama też podkreśliła, że niejednokrotnie stała się obiektem ataku ze strony lewicowców.
–Wszystko zaczęło się od tego, że powiedziałam, że jestem za liberalizacją ustawy aborcyjnej, ale nie podoba mi się hasło “aborcja na życzenie”- przyznała kobieta
Monika Jaruzelska podniosła także temat religii w szkołach. Choć sama przyznaje, że jej dziecko nie uczęszcza na takie zajęcia, to jest ona zdania, aby religia była lekcją dodatkową. Swój pogląd argumentuje chęcią pomocy rodzicom, które posyłają swoje dzieci na zajęcia z religii.
Córka PRL-owskiego generała wypowiedziała się także na temat akcji “tęczowy piątek”, jaki odbywa się w części polskich szkół. O ile Jaruzelska jest zdania, że powinno się uczyć dzieci o orientacji, o tyle jest przeciwna podobnym akcjom, gdyż mówienie o intymnych sprawach jest “nie na miejscu i powoduje odwrotny skutek do zamierzonego”. Przyznała także, że nie bierze udziału w publicznych marszach czy demonstracjach, niezależnie jakie stanowisko owe przedsięwzięcia reprezentują. Jej zdaniem takie akty stoją naprzeciw wszelkim chęcią uzyskania jakiejkolwiek zgody. Dlatego też takie akty uznaje jako “pocałunek śmierci”.
-Nie dość, że konserwatystka, to homofob – zażartowała sobie kobieta