Jakiś czas temu media społecznościowe obiegło szokujące nagranie, na którym było widać, jak siedzący w restauracji mężczyzna został postrzelony podczas napadu. Teraz prokuratura ujawniła, że nie był przypadkową ofiarą.
Zdarzenie miało miejsce w zeszłym tygodniu na Manhattanie. 6 grudnia, tuż przed drugą rano, do jednej z restauracji wszedł mężczyzna, którego twarz skrywała czarna maseczka. Zamówił owoce morza, zapłacił za nie i wyszedł. Wrócił po chwili i wycelował w plecy jedzącego przy barze 37-letniego Harrisona Ferreirasa. Zabrał mu telefon, po czym zażądał od barmanki, by oddała mu swój telefon i pieniądze z kasy. Gdy kobieta spełniła to żądanie, wycelował broń w głowę Ferreirasa i pociągnął za spust.
Nagranie z tego incydentu, wykonane przez kamerę monitoringu, trafiło do mediów społecznościowych i błyskawicznie się po nich rozeszło. Fereirass cudem przeżył, a obecnie znajduje się w szpitalu. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale nadal jest w ciężkim stanie.
https://twitter.com/UnbiasedCrime/status/1732626263196778712
Policja zdobyła inne nagrania z kamer monitoringu, w tym takie, na których widać twarz sprawcy. Ustalili, że był nim 37-letni Heiton Camacho-Bonilla. Mężczyzna został aresztowany i usłyszał zarzut próby morderstwa, napaści, rabunku i nielegalnego posiadania broni. Wcześniej nie był nigdy notowany w Nowym Jorku. Sąd zdecydował, że do czasu procesu pozostanie w areszcie tymczasowym, gdyż przybył do tego miasta dopiero w zeszłym roku i ma krewnych za granicą.
Prokuratura ujawniła też, że Ferreiras nie był przypadkową ofiarą. Okazało się, że jakiś czas temu wdał się w krótki romans z matką dziecka Camacho-Bonilli. On sam jest z nią w separacji, ale nadal jest o nią zazdrosny, i zdaniem śledczych to właśnie zazdrość była motywem tej zbrodni. Późniejszy napad miał jedynie zmylić śledczych, a napastnik nie działał pod wpływem impulsu. Jego była partnerka powiedziała dziennikowi NYPost, że jest złym człowiekiem i ma nadzieję, że nie wyjdzie już z więzienia.