Kobieta, która ukradła pamiętnik córki prezydenta Bidena, czeka na poznanie wysokości wyroku. Departament Sprawiedliwości domagał się dla niej kary aresztu domowego – ale teraz chcą, by trafiła do więzienia.
W 2020 roku Aime Harris i Robert Kurlander nocowali w domu w Delray Beach na Florydzie, który należał do Ashley Biden, córki prezydenta USA. Podczas pobytu Harris znalazła jej osobisty pamiętnik, a także rozliczenia podatkowe i rodzinne zdjęcia. Następnie para sprzedała je organizacji Project Veritas, która zajmuje się głównie nagrywaniem ukrytą kamerą rozmów z politykami, aktywistami itp. Dostali za nie po 20 tys. dolarów.
Project Veritas ostatecznie nie opublikowała tego pamiętnika. Jej szef twierdził, że nie miał możliwości zweryfikowania czy jest autentyczny. Sama Harris przyznała się w 2022 roku do winy i czeka teraz na poznanie wysokości wyroku. Departament Sprawiedliwości domagał się dla niej sześciu miesięcy aresztu domowego i trzech lat nadzoru policyjnego. We wtorek federalni prokuratorzy wysłali jednak list do sądu, w którym domagają się dla niej od czterech do dziesięciu miesięcy więzienia.
Prokuratorzy wyjaśnili, że zmienili zdanie z powodu zachowania samej skazanej. Rozprawa, na której miała zostać skazana, miała się odbyć już 6 grudnia 2022 roku, ale jej datę przekładano już 12 razy. Zdaniem prokuratury powody, dla których to robiono, były niewystarczające, a składając kolejne wnioski o jej przełożenie, które składa Harris, są niewystarczające.
Prokuratorzy stwierdzili, że czasami udawało im się ustalić, że jej wymówki były kłamstwami. Na przykład raz powiedziała sądowi, że nie będzie mogła stawić się na rozprawie, bo nie ma z kim zostawić dzieci. Później ustalono, że tego dnia mógł się zaopiekować nimi jej były mąż, który ma również prawo do opieki. Innym razem nie dotarła do sądu, bo nie udało jej się na czas uzyskać niezbędnego do podróży dokumentu, chociaż doskonale wiedziała, że będzie jej potrzebny. Raz zgłosiła też, że jest chora, ale ostatecznie nie dostarczyła do sądu zaświadczenia lekarskiego.
Prokuratorzy napisali w swoim wniosku, że zachowanie skazanej świadczy, że w jej wypadku kara nadzoru nie wystarczy, by przestała ignorować prawo. Ich zdaniem prośba o karę więzienia „wyśle wiadomość, że łamanie prawa, a potem ignorowanie nakazów sądowych w trakcie oczekiwania na wyrok nie będzie tolerowane i będzie miało poważne konsekwencje”.