Stanisław Michalkiewicz ujawnił, że komornik zablokował mu konto bankowe. Ma to związek z procesem, o którym… publicysta nie wiedział.
Michalkiewicz poinformował na swoim blogu, że o blokadzie dowiedział się przypadkowo. W czwartek zalogował się na swoje konto i zauważył, że zostało wyzerowane i nie ma na nim śladu po 190 tysiącach złotych, które miał odłożone na zakup mieszkania. Myśląc, że padł ofiarą hakerów, pojechał do banku – i dopiero tam dowiedział się, że komornik sądowy założył na nie blokadę.
Po skontaktowaniu się z komornikiem dowiedział się, że założono mu na konto blokadę, gdyż uprawomocnił się zaoczny wyrok sądowy, który miał zapaść w okolicy sierpnia. Blokada jest wstępem do wszczęcia egzekucji.
Michalkiewicz twierdzi, że nie miał pojęcia, że w jego sprawie toczy się w ogóle jakiś proces w jego sprawie. „Nie dostałem ani pozwu ani żadnej informacji, wyroku też jeszcze nie mam” – przyznał – „nie brałem udziału w postępowaniu ani w ogóle o nim nie wiedziałem…”.
Michalkiewicz podejrzewa, że proces wytoczyła mu kobieta, o której zrobiło się głośno po tym, gdy sąd nakazał Towarzystwu Chrystusowemu wypłacenie jej miliona złotych odszkodowania za rzekome gwałty ze strony księdza. Michalkiewicz wtedy ją ostro i często niewybrednie krytykował w swojej twórczości.
Publicysta twierdzi, że zaskoczyło go to, że nie został poinformowany wcześniej o procesie. Twierdzi, że jego adres e-mail jest publicznie dostępny na jego stronie internetowej. „Ponieważ w każdym niezawisłym sądzie są komputery, to wystarczyło kliknąć w wyszukiwarce moje nazwisko, by się o tym adresie poczty elektronicznej dowiedzieć” – stwierdził – „Z tej możliwości skorzystali wrażliwcy moralni, którzy nadesłali mi kilkaset listów <z bluzgami> właśnie na ten adres, więc odnalezienie go nie przekraczało możliwości umysłu ludzkiego”.