Były pracownik Kliniki Ogólnej i Naczyń w Poznaniu ujawnił, że w tym szpitalu prowadzono nielegalne eksperymenty na pacjentach. Teraz prawdziwość jego słów bada prokuratura.
Klinika Ogólna i Naczyń podlega Uniwersytetowi Medycznemu w Poznaniu. Jak poinformował Głos Wielkopolski lekarze z tej kliniki mieli podawać pacjentom cierpiącym na zakrzepicę kończyn dolnych preparat Actilyse. Lek ten jest dopuszczony w Polsce do leczenia świeżego zawału serca, zatorowości płucnej i udaru mózgu, ale nie zakrzepicy. Lekarze mieli jednak to zignorować i używać go pomimo braku odpowiednich badań klinicznych.
Pacjentom nikt nie powiedział, że biorą udział w eksperymentalnym leczeniu i nie pytał ich o zgodę. Jeden z pracujących tam lekarzy powiedział również anonimowo Głosowi, że żaden z nich nie wiedział jak należy dawkować ten lek. Początkowo zaczęli od podawania dużych dawek, co wywołało groźne efekty uboczne u pacjentów, jak masywne krwotoki czy nawet zgony.
Badania kliniczne są niezbędnym elementem opracowywania nowych leków i terapii. Ich prowadzenie objęte jest jednak bardzo ścisłymi procedurami a sami pacjenci muszą wiedzieć, że biorą w nich udział i zgłosić się na ochotnika. Sprawia to, że są one drogie. Jak informuje Głos były szef tej placówki zasiadał w radzie doradczej producenta tego leku i to on miał nalegać na lekarzy na podawanie tego leku zamiast dopuszczonego do użytku przy leczeniu zakrzepicy. Jeżeli zarzuty się potwierdzą to być może chciał w ten sposób sprawdzić skuteczność leku zanim jego producent zdecyduje się na ich rozpoczęcie.
Sprawa została nagłośniona przez chirurga naczyniowego o imieniu Krzysztof. Były szef kliniki miał mu zlecić w 2015 roku – po trzech latach od rozpoczęcia podawania tego środka – wykonanie analizy leczenia zakrzepicy przy jego pomocy. Doktor Krzysztof po analizie pierwszych 50 przypadków znalazł wiele powikłań, w tym dwa podejrzane zgony. Kiedy zawiadomił o tym szefa kliniki ten miał zrobić mu awanturę a sam lekarz szybko został zwolniony z pracy. Sąd pracy przywrócił go, ale po powrocie przydzielono go do zupełnie innych zadań, więc sam się zwolnił. Niedawno wygrał również z uniwersytetem sprawę o mobbing.
Głos Wielkopolski pisał o tej sprawie od zeszłego roku. Już pod koniec września zeszłego roku śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Na początku tego roku zmienili kwalifikację prawną czynu. Obecnie śledztwo prowadzone jest m.in. w sprawie nieumyślnego doprowadzenia zgonów co najmniej 23 pacjentów. Badają nie tylko nielegalne podawanie leku ale także stosowanie terapii podciśnieniowej bez wskazań medycznych i odpowiedniej wiedzy lekarzy oraz przeszczepów żył od pacjentów bez ich zgody oraz ewentualnego fałszowania dokumentów.
Doktor Krzysztof powiedział dziennikarzom, że ma wątpliwości co do działań prokuratury. Zauważa, że prokuratura nie przesłuchała jeszcze jego ani byłego szefa kliniki ani nie zabezpieczyła dokumentów. Prawnicy z którymi rozmawiali dziennikarze Głosu powiedzieli im, że prokuratury nie lubią spraw medycznych gdyż chodzi tutaj o zamknięte środowisko i bardzo skomplikowaną tematykę i terminologię, którą musi badać biegły. Z tego powodu podobne sprawy często ciągną się bardzo długo.