Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz od kilku miesięcy nie ma najlepszej passy. Choć mógł zostać premierem, to wybrał drogę podporządkowania Donaldowi Tuskowi i teraz płaci za to najwyższą cenę. Choć chciał “umiastowić” wizerunek swojej partii, dziś kpią z niego mieszkańcy nawet najbardziej postępowych miast, a wieś wystawia czerwoną kartkę.
W październiku 2023 roku, po wyborach do parlamentu, Władysław Kosiniak-Kamysz miał w ręku wszystkie atuty, by móc rozdawać karty w polskiej polityce. Wynik wyborczy Trzeciej Drogi pozwalał mu na negocjacje zarówno ze stroną lewicowo-liberalną, jak i bardziej typową dla jego elektoratu, stroną konserwatywną. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że najbardziej umiarkowani politycy PSL, doskonale rozumiejąc panujące realia i mając doświadczenie, jak kończą się umowy z Tuskiem, doradzali swojemu liderowi taktyczny sojusz z PiS i Konfederacją, co mogłoby pozyskać dla partii część elektoratu, który przez lata przejęły te partie i mieć dużo silniejszą pozycję w powstającym rządzie.
Mówiło się nawet o tece premiera dla lidera PSL, co dawałoby mu silną kartę w przyszłych wyborach prezydenckich. Kosiniak-Kamysz zrezygnował z tej drogi, zadowalając się rolą wicepremiera i ministra obrony narodowej. Wchodząc do rządu Tuska, jednocześnie zgodził “dawać swoją twarz” wszystkim bezprawnym działaniom tego gabinetu – od siłowego przejęcia TVP i Prokuratury, po aresztowania posłów Kamińskiego i Wąsika i bezprawne wejście do KRS. Do tego musi mierzyć się z jednej strony radykalnie lewicowymi pomysłami takimi jak związki partnerskie, liberalizacja aborcji czy tabletki “dzień po”, z drugiej płacić za cięcia wprowadzonych przez PiS tarcz socjalnych, które uderzają w jego wiejski elektorat.
Dodatkowo Tusk, jak to Tusk, cynicznie wykorzystał swojego sojusznika, zrzucając na niego całą winę za sytuację na granicy i w rolnictwie (zimowo-wiosenne protesty) w efekcie czego Trzecia Droga zanotowała fatalny wynik w wyborach samorządowych (w których przez lata PSL radziło sobie dobrze) i europarlamentarnych.
Grillowanie jednak trwa dalej, a szef MON cięciami finansowymi w swoim resorcie płaci już za nieudolność gospodarczą rządów koalicji 13 grudnia. To droga po politycznej równi pochyłej, zważywszy, że z drugiej strony Koalicja Obywatelska systematycznie pożera Polskę 2050 i Lewicę.
W efekcie tych działań, polityk, który jeszcze 4 lata temu miał szanse powalczyć w drugiej turze wyborów prezydenckich z Andrzejem Dudą (już wówczas został ograny przez PO, która podmieniła kandydata), teraz jest jednym z najbardziej wyśmiewanych ministrów obecnego rządu i “chłopcem do bicia”, zasłaniającym plecy Tuskowi. Premier systematycznie go upokarza ni to wspierając, ni to wystawiając na kolejne ciosy. Władysław Kosiniak-Kamysz stał się kozłem ofiarnym tej koalicji i wszystko wskazuje na to, że taka rola jest mu pisana do samego jej końca.
Jako kozła, a raczej koziołka, widzą też szefa MON poznaniacy. Ostatnio w tym mieście, rządzonym od lat przez Platformę, pojawiła się nawet “nowa atrakcja”. Z racji, że na czas remontu z poznańskiego ratusza na Starym Rynku zniknęły charakterystyczne trykające się koziołki, ktoś wpadł na pomysł, by ich rolę pełnił… lider PSL. Efekt widzimy na poniższym filmiku:
Trzeba przyznać, że to spektakularny upadek.