Powódź na południowym Uralu w Rosji zalała niebezpieczne obiekty, takie jak stare złoża uranu czy składowiska odpadów przemysłowych – alarmują ekolodzy. Zanieczyszczenie wody może być groźne dla zdrowia ludności – podkreślają.
Jak podaje rosyjskojęzyczna redakcja francuskiego radia RFI, powódź, w wyniku której ucierpiało wiele rosyjskich regionów, cofa się, ale może mieć dalekosiężne skutki. „Zanieczyszczenie wody groźnymi substancjami może prowadzić do wzrostu (liczby przypadków) chorób onkologicznych” – informuje portal w oparciu o opinie ekologów z organizacji Ziemlja kasajetsa każdego (Ziemia dotyka każdego).
Wśród niebezpiecznych obiektów, które uległy zalaniu, eksperci wymieniają stare złoża uranu w obwodzie kurgańskim czy składowisko żużli metalurgicznych w obwodzie orenburskim.
RFI pisze, że ze zdjęć satelitarnych opublikowanych przez dziennikarza Radia Swoboda Marka Krutowa, a także gubernatora obwodu kurgańskiego Wadima Szumkowa wynika, że pod wodą znalazła się część złóż uranu Dobrowolnoje, podlegających spółce-córce koncernu nuklearnego Rosatom, firmie Dałur. Dziennikarze niezależnego rosyjskiego serwisu Agientstwo doszli do takich wniosków, porównując mapę zalanych terenów ze schematem złóż zaprezentowanym przez Dałur w 2019 r.
Ekolodzy obawiają się, że do rzeki Toboł mógł trafić rozpuszczony uran i produkty jego rozpadu, co jest groźne dla mieszkańców.
Jak przypomina RFI, Rosatom zapewniał 20 kwietnia, że jego obiekty nie ucierpiały w wyniku powodzi. „Złoża nie były dotknięte, znajdują się z dala od rzeki, na wzniesieniu” – podano. Kilka dni później koncern określił doniesienia o zalaniu złóż uranowych jako „celową dezinformację”.