Poważne zarzuty prokuratorskie dla urzędniczki prezydenta Adamowicza. Kamienica „o wartościach kulturowych” oddana za bezcen Najnowsze wiadomości z kraju

Poważne zarzuty prokuratorskie dla urzędniczki prezydenta Adamowicza. Kamienica „o wartościach kulturowych” oddana za bezcen

Za starą i mocno zaniedbaną kamienicę, ale za to położoną w niezwykle pożądanym przez developerów miejscu, zapłacono wówczas – choć trudno w to uwierzyć znając ceny trójmiejskich nieruchomości – 400 tysięcy złotych. W pięknym miejscu gdańskiej Oliwy, nieopodal granicy z Sopotem, za równowartość średniej wielkości mieszkania kupionego na rynku wtórnym, Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa „Budowlani” oddała w prywatne ręce działkę, a na niej kamienicę „o wartościach kulturowych” dla Gdańska. 

Dodajmy kamienicę razem z 12 lokalami, z których część zamieszkiwały rodziny żyjące tu od kilkudziesięciu lat.

Kulisy tej sprawy badało CBA i śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, którzy stawiają pytanie, jak doszło do tego, że położoną w doskonałej lokalizacji działkę, na której znajdowała się zabytkowa kamienica, sprzedano za cenę 10-ktotnie niższą od ceny rynkowej?

Urzędnicy prezydenta Pawła Adamowicza upierali się, iż nie są stroną w tej sprawie. Innego zdania jest prokuratura. 

W oparciu o zebrany materiał  dowodowy, zarzut niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego, to jest popełnienie czynu z art. 231 § 1 k.k. prokurator przedstawił osobie, która pełniła funkcję zastępcy dyrektora Wydziału Skarbu, Kierownika Referatu Obrotu Nieruchomości Urzędu Miasta Gdańska – poinformowała prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Prokuratura ustaliła, iż wbrew temu, co twierdzili urzędnicy prezydenta Adamowicza, „posadowiony na nieruchomości znajdującej się w użytkowaniu wieczystym Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej Budowlani budynek stanowił własność Gminy Miasta Gdańsk i znajdował się w jej posiadaniu”. Spółdzielnia sprzedała go 15 października 2015 roku, choć formalnie nie miała do tego prawa.

Jak do tego doszło?

– Podejrzana nie podjęła działań mających na celu ochronę gminnych zasobów mieszkaniowych. Nadto w lutym 2016 roku udzieliła odpowiedzi Wydziałowi Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Gdańska, w którym wbrew wcześniejszemu, wielokrotnie prezentowanemu przez siebie stanowisku poinformowała, że budynek ten stanowi własność spółdzielni. Skutkowało to wydaniem 25 marca 2016r nieruchomości nabywcy. Gmina poniosła szkodę poprzez zmniejszenie zasobów mieszkowych – informuje prokurator Wawryniuk.

Ustalenia prokuratury i CBA wskazują, że urzędniczka nie podjęła odpowiednich działań zmierzających do ochrony gminnych zasobów nieruchomości komunalnych (m.in. uzgodnienie księgi wieczystej, wpisanie ostrzeżenia o toczącym się postępowaniu, ustanowienie zakazu zbywania). Co więcej, wskazywała pisemnie, iż przedmiotowa nieruchomość stanowi własność Spółdzielni „Budowlani”, co było sprzeczne z jej własnym, wcześniejszym stanowiskiem i rzeczywistym stanem prawnym budynku. Kobieta została przesłuchana w Prokuraturze, ale nie przyznała się do popełniania zarzuconego czynu i odmówiła złożenia wyjaśnień. Prokuratura zastosowała środek zapobiegawczy, zawieszając urzędniczkę w pełnieniu czynności zastępcy dyrektora Wydziału Skarbu, Kierownika Referatu Obrotu Nieruchomościami oraz zawieszeniu w czynnościach służbowych jako pracownika samorządowego. Aktualnie podejrzanej grożą 3 lata pozbawienia wolności.

Według portalu niezależna.pl, ta sama urzędniczka usłyszała z początkiem września br. zarzuty w innej sprawie prowadzonej przez CBA i Prokuraturę Okręgową, mającej związek z zaniechaniem dochodzenia w terminie roszczenia należnego Gminie Miasta Gdańsk.

Warto dodać, iż na działce, do której posadowiono opisywaną tu kamienicę, nowy właściciel buduje kolejną nieruchomość. Tocząca się od kilkunastu miesięcy budowa nie ułatwia życia 5 rodzinom, które wciąż pozostały w starej kamienicy. Nieustanny hałas, ciężkie maszyny pracujące za oknem, a nade wszystko mnóstwo pyłu unoszącego się wszędzie w okolicy, nie polepszają trudnych warunków bytowych mieszańców domu przy Grunwaldzkiej 597. Jakby tego wszystkiego było mało, jedno z pomieszczeń w kamienicy zostało zagospodarowane jako lokum dla ekip budowlanych, które pracują na sąsiedniej budowie.

Mimo fatalnych warunków mieszkańcy nie dają za wygraną.

–To jest nasz dom, chcemy tu pozostać i tu mieszkać. Od początku tej sprawy gdańscy urzędnicy nie chcą nam w żaden sposób pomóc. Pomagała w naszej sprawie senator Lidia Staroń i mecenas Kacper Płażyński, którzy mocno się zaangażowali. Dopiero po ich interwencjach sprawą zajęły się odpowiednie służby i pojawiła się nadzieja – mówi pan Krzysztof Krasa, jeden z lokatorów Grunwaldzkiej 597.

Nie ma jednak złudzeń co do tego, że aktualne ustalenia Prokuratury Okręgowej to dopiero początek walki o godne życie w miejscu, które jest jego domem.

–  Wciąż, od ponad pół roku, nie mamy prądu na klatce schodowej, choć regularnie płacimy wszystkie opłaty. Nowy właściciel obiecał nam remont, ale nic takiego się nie wydarzyło. Teraz w końcu jest wraca nadzieja na normalność – dodaje.

Artur Ceyrowski

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij