Amerykański sąd orzekł, że należąca do niemieckiego Bayera AG korporacja Monsanto musi zapłacić odszkodowanie ogrodnikowi u którego stosowanie ich produktów wywołało śmiertelną chorobę. Sędzia obniżył jednak drastycznie wysokość tego odszkodowania.
46-letni Dewayne Johnson pracował jako szkolny ogrodnik kiedy zdiagnozowano u niego chłonniaka niezarniczego – formę raka krwi. Prognoza była bardzo ponura – jego raka nie da się wyleczyć i zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Johnson doszedł do wniosku, że winę za jego chorobę ponosi popularny środek chwastobójczy Roundup produkowany przez Monsanto, którego często używał w pracy. Postanowił pójść z tym do sądu.
Jego proces od początku budził duże zainteresowanie. Jego prawnicy próbowali bowiem udowodnić, że raka Johnsona spowodował glifosat – organiczny środek chemiczny będący składnikiem wielu herbicydów, między innymi Roundupu. W 2015 roku środek ten został uznany przez Światową Organizację Zdrowia za potencjalnie rakotwórczy, jednak Monsanto nalegało, że jest całkowicie bezpieczny. Prawnicy Johnsona przedstawili podczas rozprawy m.in. wewnętrzną korespondencję Monsanto w której jej pracownicy sugerowali, że firma starała się ukryć kancerogenne działanie glifosatu. Podnieśli również argument, że zatrudniony przez szkołę Johnson, będąc przekonany o nieszkodliwości Roundupu, nieświadomie narażał na kontakt z nim dzieci.
Prawnicy Monsanto argumentowali natomiast, że nie ma żadnych dowodów na to, że ich środek powoduje raka. Twierdzili również, że prawnicy Johnsona wybierali tylko takie badania, które wzmacniały ich argumenty, ignorując te, które wykazywały, że glifosat jest bezpieczny.
Sąd w Kalifornii zgodził się ostatecznie z argumentami Johnsona. 10 sierpnia ława przysięgłych zadecydowała, że rolniczy gigant ma wypłacić Johnsonowi ogromne odszkodowanie w wysokości 289 milionów dolarów. Sędzia Suzanne Bolanos, do której należała ostateczna decyzja, zadecydowała jednak w poniedziałek o obniżeniu kwoty tego odszkodowania do 39 milionów dolarów. Prawnicy Johnsona wyrazili zgodę na taką redukcję, zapewne bojąc się, że w przeciwnym wypadku nie dostaną nic gdyż sąd odrzuci ich pozew. Taka kwota, chociaż dużo mniejsza od zasądzonej wcześniej i tak dużo znaczy dla rodziny Johnsona – jego żona musi pracować na dwa etaty aby ich utrzymać, a on sam wkrótce osieroci trzy córki. Prawnicy Monsanto stwierdzili, że obniżenie odszkodowania to krok we właściwym kierunku, ale zapowiedzieli dalszą apelację i walkę do końca o odrzucenie tego pozwu.
39 milionów dolarów to drobne dla firmy, której roczne przychody wynoszą ok. 13,5 miliarda dolarów. Sprawa jest jednak dużo poważniejsza. Od momentu, kiedy WHO uznało, że glifosat może powodować raka, sprzedaż ich herbicydów spadła, a razem z nią spadła wartość ich akcji. Po wyroku z sierpnia w sprawie Johnsona panika inwestorów sprawiła, że akcje Monsanto spadły aż o 8%. A w kolejce czekają tysiące podobnych spraw – jeśli nie uda im się udowodnić przed sądem, że ich produkty nie powodują raka, to może to oznaczać, że wkrótce Monsanto zatonie pod ciężarem odszkodowań.