Podczas gdy porozumienie z Czechami w sprawie Turowa jest już niemal osiągnięte, kolejny kraj zarzuca polskiej kopalni powodowanie szkód górniczych. Burmistrz niemieckiego miasta zapowiedział systematyczne rejestrowanie szkód, które w jego mieście wyrządzi kopalnia Turów.
O kolejnych obawach co do działalności kopalni Turów pisze dziennik „Bild”. Gazeta opisuje zaniepokojenia mieszkańców położonego przy granicy, niemieckiego miasta Żytawa. Twierdzą oni, że miasto dotykają szkody górnicze powodowane wydobyciem węgla w Turowie.
„Bild” pisze, że polska kopalnia Turów, znajdująca się trzy kilometry od granicy wciąż się rozrasta. „I to mimo decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE, który po skardze Czech nakazał polskiemu koncernowi państwowemu PGE w połowie listopada czasowe wstrzymanie wydobycia. Powód: Czechy uważają, że popełniono poważne błędy w polskiej ocenie oddziaływania na środowisko” – pisze gazeta. W tekście podkreślono, że tego samego zdania jest burmistrz Żytawy Thomas Zenker.
Jak wyjaśnia geolog Ralf Krupp, którego cytuje niemiecki dziennik, chodzi o wydobycie węgla. „Aby dostać się do coraz głębiej położonych pokładów, poziom wód gruntowych został obniżony już o około 100 metrów” – wskazuje geolog i dodaje, że na granicy Niemiec stwierdzono obniżenie terenu o jeden metr. To – według niego – powoduje uszkodzenia budynków.
Zaniepokojony sytuacją burmistrz Żytawy domaga się większego wsparcia od władz kraju związkowego Saksonia. Zenker jest zdania, że władze powinny pozyskać wszystkie dane z Polski i ocenić je jeszcze raz samodzielnie. „Dużo łatwiej byłoby, gdyby to PGE musiało udowodnić, że nie szkodzi Żytawie, niż gdyby każdy właściciel domu musiałby dochodzić odszkodowań od państwowego zakładu za granicą” – uważa burmistrz.
Najsilniejsze obniżenie poziomu gruntów zaobserwowano wzdłuż rzeki Mandau. Zenker zwraca jednak uwagę, że nie każde pęknięcie może mieć związek z kopalnią, a w Żytawie występują też ruchy tektoniczne. „Będziemy teraz systematycznie rejestrować szkody” – zapowiada burmistrz.