Polscy skoczkowie lecą trenować do Sztokholmu Wiadomości sportowe z kraju i świata

Polscy skoczkowie lecą trenować do Sztokholmu

Następny, arcyważny trening polskiej kadry skoczków narciarskich zaplanowany jest… w Szwecji, w miejscu dość unikatowym i szczególnym. Będzie to niezwykle popularny wśród skoczków sztokholmski tunel aerodynamiczny, który pozwala na stworzenie zupełnie unikatowych warunków do analizy lotów. Na chwilę przed odlotem do stolicy Szwecji, polscy skoczkowie i trener Thurnbichler znaleźli czas, by w siedzibie Orlenu, oficjalnego sponsora polskiego narciarstwa, spotkać się z przedstawicieli trójmiejskich mediów.

Tunel aerodynamiczny w Sztokholmie to jeden z dwóch tak skonstruowanych obiektów na świecie (drugi znajduje się w Stanach Zjednoczonych). Miejsce nieprzypadkowo cieszy się niezwykłą popularnością wśród sportowców, bo pozwala m. in. na bardzo dokładną analizę wszystkich faz lotu.

Zawodnicy, podczepieni na plecach linami, mogą sprawdzać swoje położenie w najwyższej fazie lotu, podczas skoku trwającego 3-4 minuty. Wszystko to jest nagrywane przez kilka kamer, z różnych kątów i pozwala na późniejsze wprowadzanie ewentualnych poprawek w poszczególne fazy skoku. Ostatnie chwile przed tym treningiem polscy skoczkowie wykorzystali na rozmowę z przedstawicielami mediów w siedzibie Orlenu.

Swoimi spostrzeżeniami z cyklu letniego Grand Prix w skokach dzielił się także trener Thomas Thurnbichler, który komentował ostatnie występy Polaków:

– Skoki w Szczyrku były na pewno zastrzykiem energii dla drużyny. Cieszą zwłaszcza miejsca i regularne skoki Olka (Aleksander Zniszczoł – red.) i Piotrka (Żyły – red.), którzy zanotowali szczególnie dobre występy. Olek znalazł właściwy rytm drużny i widzę, że nasze relacje są naprawdę doskonałe. Dziś to jeden z naszych najmocniejszych członków teamu i to mnie oczywiście jako trenera bardzo cieszy, bo jego ciężka praca przyniosła spodziewane efekty. Oczywiście, wciąż jest miejsce na to, żeby ulepszać poszczególne elementy i nad tym pracujemy, podobnie jak w przypadku innych skoczków – mówił trener polskiej drużyny.

Trener tłumaczył też, że najprawdopodobniej nie zobaczymy czołowych polskich skoczków na kolejnych zawodach Letniego Grand Prix, które odbędą się w rumuńskim Rasnov 23 września br.:

– Na tę chwilę, ważniejszy od poszczególnych występów jest dobry rytm i intensywność treningów, co oczywiście związane jest także z dbaniem o warunki wytrzymałościowe i kondycyjne naszej kadry. Rasnov to około 12 godzin jazdy samochodem, więc będziemy bardziej koncentrować się na występach w Hinzenbach (1 października br.) i Klingenthal (7 października). Nie wiem, czy nikt z Polaków nie wystąpi w Rasnov, ale na pewno będziemy musieli sprawdzić parametry wytrzymałościowe skoczków po treningach w Sztokholmie i wówczas podejmiemy decyzję – mówił trener Thurnbichler.

Trener opowiadał także o szczegółach treningu polskiej kadry w stolicy Szwecji, gdzie – jak tłumaczył – można będzie sprawdzić technikę i motorykę skoku w bezpiecznych warunkach, bo ryzyko kontuzji jest zminimalizowane niemal do zera.

Thomas Thurnbichler nie ukrywał, że polska kadra jest mocno zbilansowana, a od trójki najbardziej utytułowanych skoczków, tj. Kamila Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego mogą się uczyć nie tylko młodzi adepci skoków wprowadzani do drużyny, ale także i on sam.

– Ta relacja działa w obie strony. Od najbardziej doświadczonych skoczków, liderów naszej kadry, oczekujemy wszyscy oczywiście tego, że będą modelowymi profesjonalistami, którzy stanowią dla młodych wzór do naśladowania pod każdym możliwym względem. Ale oczekujemy także od naszych “młodych strzelb”, co często sam im powtarzam, tego, że będą atakować pozycje liderów, pokazując im, że nikt nie ma miejsca w kadrze A za same zasługi. To kooperacja połączona z elementami rywalizacji – mówił trener Thurnbichler.

Coach polskiej kadry “A” mówił także o nowych regułach narzuconych przez FIS, zarówno tych dotyczących sprzętu (co nie stanowi dużego wyzwania dla polskiej kadry), jak i tych dotyczących redukcji kwot startowych w PŚ dla czołowych reprezentacji. W tym drugim przypadku trener Thurnbichler nie ukrywał, że nie do końca rozumie przesłanki, jakimi kierował się FIS podejmując takie decyzje i przyznawał, że nie jest ich entuzjastą.

O swoich dotychczasowych sukcesach w czasie letniego Grand Prix i o planach na najbliższą przyszłość opowiadali także skoczkowie polskiej kadry.

– Dla mnie ten turniej to sprawdzian aktualnej dyspozycji. Oczywiście nie ma jeszcze perfekcji, bo jesteśmy w trakcie treningów siłowych, ale te zawody na pewno są formą testu przed zimą, pozwala nam to na ocenę tego, w jakim jesteśmy miejscu. Moje wyniki były fajne, pierwsze podium na tak wysokim szczeblu pokazują, że można osiągnąć sporo w zimie – mówił Aleksander Zniszczoł.

To właśnie Olek jest liderem polskich skoczków w trakcie Letniego Grand Prix w skokach narciarskich (jest trzeci w ogólnej klasyfikacji, następny z Polaków jest Piotr Żyła, który jest 5 i ma 2 starty mniej).

– Kiedy patrzę na siebie i moje oczekiwania wobec własnych startów to widzę, że ja sam oczekuję od siebie znacznie więcej niż inni kiedykolwiek ode mnie oczekiwali. Moje własne aspiracje nigdy nie przerosną oczekiwań innych wobec mnie. Oczywiście to wymaga nieustannej pracy nad psychiką, podchodzenia do skoków z większym luzem i dystansem, bo presja nie może być za duża – mówił Zniszczoł.

Skoczek opisywał treningi, które w tym aspekcie wykonał wspólnie z trenerem przygotowania mentalnego Jakubem Bączkiem:

– To była praca w zakresie treningu przedstartowego, która pokazywała, co może mnie czekać na zawodach. Trening wizualizacyjny, by głowa nie była ukierunkowana na presję, telewizję, kibiców i całą otoczkę wokół turnieju, ale to, żeby oddać jak najlepszy skok – tłumaczył Zniszczoł.

Lider polskich skoczków w letnim Grand Prix opowiadał także o swojej prywatnej pasji, którą jest… grillowanie. Wspólnie ze swoim przyjacielem, który profesjonalnie zajmuje się tą branżą, organizował już nawet przyjęcia, a także akcje charytatywne, na których przygotowywał dla kibiców pyszne steki.

O tym, że letnie Grand Prix jest ważnym elementem przygotowania do sezonu zimowego opowiadał także największy showman wśród polskich skoczków.

– Latem skaczemy, żeby nie zapomnieć o tym, co trzeba robić w zimie – mówił z charakterystyczną dla siebie dozą humoru Piotr Żyła.

– Sprawdzamy, co jeszcze jest do poprawy, przypominamy procedury i porównujemy się z innymi – dodawał skoczek.

Piotr Żyła nie ukrywał, że ma świadomość tego, że jest jednym z liderów kadry i stanowi wzór dla młodych adeptów skoków, ale powtarzał, że w skokach, jak i w każdym innym sporcie wiele kwestii jest kwestią bardzo indywidualną:

– Oczywiście chętnie podpowiadam to i owo młodszym kolegom z kadry, ale tłumaczę im też to, że każdy z nich musi znaleźć swój właściwy rytm. Na każdego z nas będą działały inne metody, każdy z nas będzie musiał skupiać się na innych elementach. Kiedy popatrzy się na mnie, na Dawida i Kamila, to widać, że stanowimy trzy indywidualności. Nie można pewnych elementów przełożyć jeden do jednego dla tak różnych zawodników i każdy z nas musi znaleźć swoją drogę do tego, żeby być najlepszą wersją samego siebie – mówił Piotr Żyła.

W podobnym tonie wypowiadał się jeden z najmłodszych uczestników Letniego Grand Prix, Kacper Juroszek. 22-latek nie ukrywał dumy z tego, że jest tak blisko kadry “A” i przyznawał, że to dla niego okazja, aby uczyć się od najlepszych. Dodawał jednocześnie, że nie skupia się na razie na klasyfikacjach i rankingach, ale na tym, by dawać jak najlepsze i najrówniejsze skoki:

– W naszej dyscyplinie sportu mamy o tyle dobrze, że musimy po prostu skoczyć, a wynik już nam powiedzą – żartował Juroszek.

– Z reguły jest tak, że kiedy człowiek skupia się na tym, żeby być najlepszym, nie zawsze potrafi koncentrować się na konkretnych zadaniach, bo paraliżuje go cel – dodawał z zaskakującą na młodego sportowca dojrzałością.

Urodzony w 2001 roku w Cieszynie skoczek przyznawał, że na tym poziomie skoków nie ma już zbyt wielu momentów, w których sportowiec i trenerzy mogliby choćby na chwilę zmniejszyć poziom zaangażowania w pracę.

– W kadrze “A” widzę nieustanny wysiłek trenerów, skoczków, ale także całego szeregu osób związanych z polską kadrą, by codziennie zaliczać progres. To chęć nieustannego rozwoju i to jest bardzo mobilizujące – mówił Juroszek.

Nasze rozmowy ze skoczkami w siedzibie PKN Orlen, jednego z ich najważniejszych sponsorów, trwałyby pewnie o wiele dłużej, bo to naprawdę niezwykle inspirujący i ambitni młodzi ludzie. Niestety, czas odlotu do Szwecji zbliżał się nieuchronnie i trzeba było zakończyć aktywność medialną na rzecz znacznie przecież ważniejszych treningów. Na koniec życzyliśmy naszym skoczkom, co oczywiste, dalszych sukcesów, nie tylko w letnim Grand Prix, ale także w okresie zimowego sezonu.

Można być pewnym, że znów miliony naszych rodaków, jak co roku, kibicować będą zmaganiom asów polskiego sportu. Z pewnością zarówno trener Thurnbichler, jak i wszyscy członkowie polskiej kadry skoczków zrobią wszystko, żeby emocji i laurów nie zabrakło.

Źródło: Stefczyk.info Autor: red.
Fot. Fratria

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij