Polscy siatkarze wygrali w Pasay na Filipinach z Brazylią 3:1 (25:23, 22:25, 25:21, 25:21) w kolejnym meczu ostatniego turnieju fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. To ósme zwycięstwo biało-czerwonych w tych rozgrywkach, których bilans uzupełniają dwie porażki.
Pewny udziału w turnieju finałowym w Gdańsku zespół trenera Nikoli Grbica w sobotę o godz. 9 czasu polskiego zmierzy się z Kanadą, a na zakończenie w niedzielę (godz. 13) spotka się z niepokonaną dotychczas Japonią.
Polska – Brazylia 3:1 (25:23, 22:25, 25:21, 25:21).
Polska: Jakub Kochanowski, Wilfredo Leon, Marcin Janusz, Karol Kłos, Bartosz Bednorz, Bartosz Kurek – Paweł Zatorski (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Łukasz Kaczmarek, Jakub Popiwczak (libero), Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, Norbert Huber.
Brazylia: Ricardo Lucarelli, Bruno Rezende, Judson, Honorato, Alan Souza, Lucas Saatkamp – Maique (libero) oraz Fernando, Felipe Roque, Otavio, Flavio, Adriano.
Obie drużyny przystępowały do tego spotkania z dorobkiem siedmiu zwycięstw w LN, ale “Canarinhos” przegrali wcześniej trzy mecze, w tym z Włochami już na Filipinach, a Polacy tylko dwa.
Biało-czerwoni zaczęli w zgoła innym składzie i stylu niż środową potyczkę ze Słoweńcami, kiedy przegrali dwa pierwsze sety. W pierwszej szóstce w porównaniu z pierwszym występem w Pasay został tylko rozgrywający Marcin Janusz, a obok niego pojawili się: Wilfredo Leon, Bartosz Kurek, Bartosz Bednorz oraz para środkowych Jakub Kochanowski i Karol Kłos. Z kolei na libero uwijał się Paweł Zatorski.
Podopieczni Grbica grali spokojnie, pewnie i w zasadzie od pierwszych akcji systematycznie budowali przewagę. Po asie serwisowym Bednorza było 9:6, po ataku w aut Ricardo Lucarellego zrobiło się 13:9, a pięć punktów różnicy (16:11) tablica wyników pokazała po jednym z kilku nieudanych zbić Alana, który w nowym sezonie będzie reprezentował barwy Indykpolu AZS Olsztyn.
Po polskiej stronie siatki, poza blokiem, świetnie funkcjonował każdy element, co przełożyło się na prowadzenie 24:19. Wtedy przydarzył się wicemistrzom świata krótki przestój przy zagrywce Honorato, ale atakiem ze skrzydła seta zamknął Leon. 25:23.
Pochodzący z Kuby siatkarz także na początku drugiej odsłony kilka punktów, kilka razy Polacy “złapali” rywali blokiem, ale ci odpowiadali skuteczną zagrywką i rezultat długo oscylował wokół remisu. Sprytny serwis Alana, za chwilę as Lucasa sprawiły jednak, że Brazylia odskoczyła na 16:12. Sytuację uspokoiło krótkie wejście na boisko Aleksandra Śliwki, a po dotknięciu siatki przez przeciwników Polacy tracili do nich już tylko punkt (15:16). Zablokowany w ataku został jednak Kurek, pomylił się Kochanowski i ponownie Brazylijczycy mieli kilka punktów w zapasie.
Biało-czerwoni obronili dwa setbole, ale przy trzecim w aut zaserwował Kochanowski i skończyło się 25:22 dla “Canarinhos”.
Początek trzeciej partii to znowu kłopoty Polaków w przyjęciu i trochę chaosu w grze, więc przy stanie 4:6 Grbic poprosił o przerwę. Jego rady nie od razu, ale przyniosły skutek, podobnie jak dokonane zmiany. Z bardzo dobrej strony pokazał się Łukasz Kaczmarek, w jego ślady poszedł Norbert Huber i biało-czerwoni wypracowali dwa punkty przewagi (17:15, 19:17). Po ataku w aut Honorato, a następnie udanej kontrze Bednorza zrobiło się 24:20, a seta zakończyła zepsuta zagrywka przez Lucasa.
Dobrą dyspozycję w tym spotkaniu Leon potwierdził na początku czwartej partii skutecznymi zagrywkami i było 6:3, a po błędzie w ataku Lucarellego prowadzenie Polaków wzrosło do czterech “oczek” (8:4). Trener Renan Dal Zotto ratunku szukał w zmianach, ale nie przynosiły one zakładanych efektów. Po “kiwce” Leona było 15:10, a po ataku w siatkę Felipe Roque 18:13.
Do końca seta i meczu emocje zarówno na trybunach, jak i na boisku były już jakby mniejsze, Polacy kontrowali przebieg wydarzeń i pewnie zwyciężyli 25:21, a pojedynek zakończył atakiem z krótkiej Huber.
To ich trzecia z rzędu wygrana z tym przeciwnikiem. Dwie poprzednie odnieśli przed rokiem w Lidze Narodów i mistrzostwach świata.
Najskuteczniejszy na boisku był Leon, który uzyskał 22 punkty. Łącznie Polacy zdobyli o siedem punktów więcej od rywali i taka była różnica w popełnionych błędach, inne statystyki były niemal identyczne.
W trzecim i czwartym secie w polskiej ekipie zabrakło Bartosza Kurka, który opuścił boisko utykając, a w ogóle na placu gry nie pojawił się Mateusz Bieniek, który odczuwał skutki meczu ze Słowenią.