Coraz więcej wskazuje, że policjantka, która podczas aresztowania zastrzeliła przez pomyłkę podejrzanego, nie zostanie skazana. Ława przysięgłych w jej sprawie zapytała sędzię o to, co mają zrobić jeśli nie dojdą do porozumienia.
Kim Potter to była już policjantka z miasta Brooklyn Center na przedmieściu Minneapolis. W kwietniu brała udział w zatrzymaniu do rutynowej kontroli drogowej 20-letniego czarnoskórego Daunte Wrighta. W trakcie tego zatrzymania policjanci dowiedzieli się, że jest poszukiwany listem gończym i postanowili go aresztować. Wright zaczął stawiać opór i Potter ostrzegła go, że użyje paralizatora. Zamiast tego sięgnęła jednak po służbową broń i oddała do niego strzał, który okazał się śmiertelny.
Potter odpowiada na dwa zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci, pierwszego i drugiego stopnia. Prokurator nie neguje, że sięgnęła po broń przez pomyłkę, ale jego zdaniem doszło do tak wielkiego zaniedbania, że Potter powinna zostać za nie ukarana. Wskazała, że paralizator – tzw. taser – ma inny kolor, wagę itp. niż służbowy Glock, a do tego jest noszony w kaburze po drugiej stronie ciała. Jej zdaniem przez Potter – doświadczona policjantka z 26-letnim stażem – przez pięć sekund od wyciągnięcia pistoletu z kabury do oddania strzału powinna się zorientować, że trzyma w dłoni broń palną.
Jej obrona przyjęła inną taktykę i udowadniała, że to zachowanie Wrighta podczas aresztowania doprowadziło do jego śmierci. Zwrócili też uwagę, że kiedy padł strzał jeden z policjantów wszedł do połowy do jego samochodu i próbował zabrać mu kluczyki. Obrońcy Potter twierdzą, że jego życie było wtedy w niebezpieczeństwie bo zginąłby jakby Wright ruszył. Ich zdaniem Potter w takiej sytuacji mogła go zastrzelić zgodnie z prawem – a to, że zrobiła to przez pomyłkę, jest tutaj pozbawione większego znaczenia.
Sprawa od początku budzi duże emocje. Tym większe, że miała miejsce w mieście, gdzie niemal dokładnie rok wcześniej z rąk policji zginął George Floyd. Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że z prawnego punktu widzenia jest bardzo skomplikowana. Od początku wskazują, że osiągnięcie w niej werdyktu może okazać się niemożliwe.
Teraz coraz więcej wskazuje na to, że tak się stanie. Prowadząca ją sędzia Regina Chu poinformowała, że ława przysięgłych zapytała ją o to, co powinni robić gdyby nie udało im się dojść do porozumienia. W odpowiedzi wskazała im część instrukcji które otrzymali wcześniej. Napisała w niej, że o jej winie lub niewinności powinni zadecydować sami, ale po zapoznaniu się z opiniami innych przysięgłych. Dodała też, że nie powinni się bać zmiany zdania jeśli zostaną przekonani, że się mylili – ale nie powinni go zmieniać tylko po to, aby osiągnąć konsensus.
Zadane przez przysięgłych pytanie wskazuje, że po trzech dniach narad nie są w stanie zgodzić się co do wyroku. W USA ława przysięgłych może się naradzać tak długo jak uzna za stosowne, ale wyrok – zarówno skazujący jak i uniewinniający – musi być wydany jednogłośnie przez wszystkich 12 przysięgłych.
Jeżeli przysięgli dojdą do wniosku, że nie mogą jednogłośnie zadecydować w tej sprawie, to proces Potter zostanie unieważniony z powodu tzw. „zawieszonej ławy przysięgłych”. Oznacza to, że nie zostanie skazana w tej sprawie, ale zgodnie z prawem prokurator będzie mogła ponownie postawić jej zarzuty i wytoczyć kolejny proces.