Najnowsze wiadomości ze świata

Policjanci, którzy zabili nieuzbrojonego Afroamerykanina, nie staną przed sądem

Dwaj policjanci z Sacramento, którzy zastrzelili nieuzbrojonego Stephona Clarka, nie staną przed sądem. Wkrótce wrócą też do aktywnej służby.

Głośnie zdarzenie miało miejsce w marcu zeszłego roku. 1 marca Departament Policji w Sacramento dostał zgłoszenie o przemocy domowej, jakiej Clark miał dopuścić się wobec matki swoich dzieci, ta jednak zaprzeczyła i nie mając żadnych dowodów policjanci nie podjęli czynności. 16 marca otrzymali kolejne podobne zgłoszenie od jednego z ich sąsiadów. Tym razem kobieta nosiła ślady pobicia. Clark miał wcześniej konflikty z prawem, oprócz dwóch przypadków przemocy domowej odpowiadał również za napad z niebezpiecznym narzędziem. W momencie incydentu przebywał na zwolnieniu warunkowym, więc chcąc uniknąć więzienia zaczął się ukrywać przed policją.

Dwa dni później policjanci odebrali zgłoszenie, że mężczyzna pasujący do rysopisu Clarka wybija szyby w samochodach. Kiedy udali się na miejsce w asyście policyjnego helikoptera, znaleźli go na podwórku domu należącego do jego babki. Kiedy kazali mu podnieść ręce, mężczyzna uciekł na tyły budynku. Gdy go dogonili, wyciągnął z kieszeni jakiś przedmiot i przyjął postawę strzelecką, kierując go w stronę policjantów. Bojąc się, że to broń, policjanci otwarli ogień, oddając w jego stronę dwadzieścia strzałów, z których siedem go trafiło. Mężczyzna zmarł na miejscu.

Zdaniem wielu komentatorów był to klasyczny przykład samobójstwa z wykorzystaniem policjanta. Clark przebywał na zwolnieniu warunkowym, więc aresztowanie oznaczałoby dla niego długi wyrok. Dodatkowo w okresie, w którym się ukrywał, wysłał do swojej partnerki smsy w których zapowiadał, że się zabije. Celowo wyciągnął więc telefon w taki sposób, żeby policjanci pomyśleli, że jest uzbrojony.
Pomimo tych opinii o sprawie Clarka zrobiło się bardzo głośno. Spowodowała liczne protesty środowisk lewicowych. Policjantów oskarżano o nieuzasadnione użycie siły i twierdzono, że otwarli ogień z powodu rasizmu – pomimo tego, że jeden z policjantów biorących udział w tym incydencie był czarnoskóry. Na skutek pozwu rodziny Clarka miasto Sacramento zgodziło się zapłacić im 20 milionów odszkodowania w ramach ugody.

Prokurator McGregor Scott i FBI ogłosili w czwartek, że biorący udział w tym incydencie policjanci nie zostaną ukarani. Po długim śledztwie doszli bowiem do wniosku, że nie ma wystarczających dowodów na to, że przekroczyli uprawnienia. Kilka minut później Departament Policji Sacramento ogłosił na oddzielnej konferencji prasowej, że także ich wewnętrzne śledztwo nie wykazało żadnych naruszeń procedury przez policjantów i że wkrótce wrócą do aktywnej służby. Wszystkie śledztwa, także zakończone w marcu śledztwo kalifornijskiej prokuratury generalnej, wykazały, że policjanci mieli powody, aby podejrzewać, że Clark wyciągnął w ich stronę broń palną i otworzyć ogień aby chronić własne życie – tym bardziej, że zdarzenie miało miejsce w nocy i ich widoczność była mocno ograniczona.

„Ten incydent był dokładnie zbadany przez agencje na poziomie lokalnym, stanowym i federalnym. Każde z tych niezależnych śledztw wykazał to samo – użycie siły było w tym wypadku zgodne z prawem” – powiedział szef policji z Sacramento Daniel Hahn – „Chociaż nie złamano tutaj żadnych punktów regulaminu w trakcie incydentu i poprzedzających go zdarzeń, chcemy wprowadzić strategie, które pomogą zapewnić, że podobna tragedia się już nie powtórzy”.

Źródło: Fox News Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij