W Hongkongu nadal jest niespokojnie. Policja użyła pałek i gazu łzawiącego przeciwko uczestnikom nielegalnej demonstracji.
Demonstracja o której mowa miała miejsce na północy miasta i jej bezpośrednim powodem były zdarzenia sprzed tygodnia. Wtedy pociąg wiozący uczestników innej demonstracji został zaatakowany przez nieznanych mężczyzn – wiele osób twierdzi, że byli to członkowie Triad czyli chińskiej mafii. W ataku zostało poszkodowanych 45 osób a wielu protestujących oskarża policję o to, że biernie się przyglądała temu atakowi.
Władze Hongkongu nie zezwoliły na dzisiejszą manifestację z powodu obaw o bezpieczeństwo, ale i tak na miejscu stawiły się tysiące osób. Kiedy policja rozpoczęła operację pacyfikacyjną wezwano tłum do odejścia przez metro. Uczestnicy jednak nie posłuchali i szybko doszło do starć. W tłum wkrótce poleciały granaty z gazem łzawiącym. Policjanci twierdzą, że tłum zaczął w nich rzucać cegłami.
W końcu część policjantów zaczęła się przygotowywać do otwarcia do tłumu ognia z broni gładkolufowej. Policja w takiej sytuacji używa specjalnych gumowych pocisków, które wprawdzie nie zabijają ale są potwornie bolesne. Widząc to tłum zaczął powoli się wycofywać w stronę stacji metra. Wieczorem pozostały już tylko małe grupy najbardziej zatwardziałych protestujących.
Protesty w Hong Kongu trwają od ośmiu tygodni. Powodem ich wybuchu była kontrowersyjna ustawa ekstradycyjna, która zdaniem opozycji pozwoliłaby Chinom na prześladowanie mieszkających w mieście dysydentów. Szybko jednak przerodziły się w sprzeciw wobec chińskich prób wpływania na to, co dzieje się w mieście – które do 2047 roku powinno cieszyć się specjalną autonomią od Pekinu.