Łódzcy policjanci aresztowali 44-letniego Janusza K., który jest oskarżany o zabójstwo policjanta. Miał się go dopuścić 25 lat temu.
24 marca 1994 roku st.sierż. Henryk Stolarek z komisariatu w Brzeźniu pod Sieradzem ruszył służbowym Polonezem na wieczorny patrol w swoim rejonie. Następnego dnia nad ranem we wsi Pyszków okoliczny mieszkaniec zauważył wystający z wody dach radiowozu. Po wyciągnięciu go z wody na tylnym siedzeniu odkryto zwłoki Stolarka z licznymi ranami zadanymi tępym narzędziem. Sprawca zabrał my służbowy pistolet i dwa magazynki amunicji.
Zgromadzony materiał dowodowy wskazywał, że do zbrodni doszło na trasie Zapole – Barczew, skąd sprawca przewiózł zwłoki do Pyszkowa i próbował je zatopić razem z samochodem. W tej sprawie zebrano aż 21 tomów akt i postawiono kilka hipotez, ale śledczym nie udało się przedstawić nikomu zarzutów. Po dwóch latach sprawa została więc umorzona.
Sprawcy zapewne wydawało się, że udało mu się uniknąć odpowiedzialności. Ale akta sprawy trafiły w końcu do łódzkiego Archiwum X, jak nazywa się komórkę tamtejszej policji kryminalnej zajmującej się niewyjaśnionymi sprawami z przeszłości. Pracujący w niej policjanci, rekrutowani spośród najbardziej doświadczonych funkcjonariuszy, po raz kolejny przeanalizowali zgromadzone materiały i skłonili osoby, które posiadały wiedzę o tej sprawie, do przerwania milczenia. W końcu udało im się ustalić podejrzanego.
2 sierpnia policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Łodzi wyruszyli w stronę granicy. Udało im się bowiem ustalić, że podejrzany 44-latek pracuje w Niemczech. Kiedy samochód wraz z trzema mężczyznami, wśród których znajdował się podejrzany, zajechał na stację benzynową, dokonali aresztowania. Janusz K. był zaskoczony i nie stawiał oporu.
Podejrzany, który miał dokonać zbrodni jako 19-latek, trafi na najbliższe trzy miesiące do aresztu tymczasowego. Za zabójstwo grozi mu kara dożywocia. Policjanci nadal jednak prowadzą śledztwo – podejrzewają bowiem, że nie działał wówczas sam. Niewykluczone są więc kolejne zatrzymania.