W dość niecodzienny sposób rozwinęła się dyskusja w mediach społecznościowych, która rozpoczęła się od hodowli zwierząt futerkowych i doszła do tematu aborcji. Ten wątek okazał się na tyle istotny dla Anny Marii Żukowskiej, iż rzeczniczka SLD uznała, że musi włączyć się w twitterową wymianę zdań i poglądów. Żukowska zrobiła to w charakterystyczny dla lewicy sposób, pogardliwie wypowiadając się na temat zabijania dzieci.
Dyskusja wywiązała się pod postem scenarzysty i dziennikarza Jana Pawlickiego, który komentował kwestię ustawy zakazującej hodowlę zwierząt na futra. Pawlicki w pewnym momencie debatował na kwestią śmierci, która od zarania dziejów zawsze towarzyszyła ludziom oraz zwierzętom, jednak na w skutek zmian cywilizacyjnych dziś jest niewidoczna i staje się tematem tabu.
– Odkrywana z przerażeniem na farmach norek – komentował Pawlicki, zadając pytanie o to, czemu podobnie nie jest w klinikach aborcyjnych.
W tym momencie do rozmowy włączyła się Anna Maria Żukowska. Rzecznik Lewicy stwierdziła, że do większości przypadków usuwania ciąży dochodzi dziś w domach za pomocą środków farmakologicznych. Posłanka porównała to nawet z “nieco obfitszą miesiączką”.
– A prawica wierzy, że centymetrowy płód wygląda jak Calineczka, miniaturowy różowy bobas, któremu wyrywa się rączki – napisała Żukowska.
Bo dziś większość aborcji jest dokonywana farmakologicznie w domu – płód będący na wczesnym etapie rozwoju jest usuwany jak nieco obfitsza miesiączka. A prawica wierzy, że centymetrowy płód wygląda jak Calineczka, miniaturowy różowy bobas, któremu wyrywa się rączki.
— Anna-Maria Żukowska 💁🏻♀️ (@AM_Zukowska) October 1, 2020
Ja bym oczekiwała więcej empatii w stosunku do kobiet, niż w stosunku do embrionów.
— Anna-Maria Żukowska 💁🏻♀️ (@AM_Zukowska) October 1, 2020