Negowanie zasadności przeprowadzania wyborów, to w tej chwili jedyna droga, jaką może wybrać Platforma Obywatelska. Nie łudźmy się, że w tym utyskiwaniu chodzi o bezpieczeństwo obywateli, czy troskę o “porządek konstytucyjny”.
Małgorzata Kidawa-Błońska okazała się kiepskim kandydatem, bez najmniejszych szans nie tylko na zwycięstwo, ale wręcz na uzyskanie przyzwoitego wyniku, co kompletnie zdemolowałoby tezę o stopniowym odzyskiwaniu państwa, tak ochoczo głoszoną, po zdobyciu większości w Senacie. Platforma znalazła się w bardzo ciężkiej sytuacji i zwyczajnie nie może pozwolić sobie na wyborczą katastrofę, tym bardziej, że sama partii trzeszczy w szwach i już zaczęła się w niej zajadła walka o władzę. W tych warunkach jedyną rozsądną drogą wydaje się granie na zwłokę, by choć szczątkowo ocalić resztki potencjału i liczyć na “efekt kryzysu”, który osłabi notowania partii rządzącej.
Pokuszę się o tezę, że epidemia koronawirusa spadła partii Borysa Budki z nieba. Wyobraźmy sobie sytuację, że zarazy nie ma, kampania prowadzona jest normalnie, kandydaci podróżują po Polsce i zachęcają wyborców do oddania na nich swoich głosów. Andrzej Duda już raz udowodnił, że doskonale potrafi sobie radzić w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, dodatkowo na jego korzyść działa rewolucja socjalna przeprowadzana przez Zjednoczoną Prawicę i naturalne ciepło, które ma w sobie, poza tym jest dobrym i elokwentnym mówcą. Władysław Kosiniak-Kamysz potrafi dość precyzyjnie adresować swoje wystąpienia i nawet, kiedy brakuje im wartości merytorycznej, potrafi być przekonujący, Robertowi Biedroniowi nie można odmówić umiejętności interpersonalnych i pracowitości, Szymon Hołownia mógłby wciąż korzystać z efektu świeżości, a Krzysztof Bosak, choć może wydawać się dość wyalienowany dużo zyskuje przy bliższym kontakcie i ciężko zbić go z pantałyku. Jak na tym tle prezentuje się pozbawiona charyzmy i przygotowania merytorycznego, popełniająca proste błędy, kompletnie niezrozumiała dla ludzi i nierozumiejąca ich problemów kandydatka Koalicji Obywatelskiej, widać gołym okiem, choćby podczas jej wystąpień sejmowych i tych kilku spotkań z wyborcami, które miała okazję odbyć. Na niekorzyść Małgorzaty Kidawy-Błońskiej dodatkowo działają animozje wewnątrzpartyjne i brak własnego i zdyscyplinowanego aparatu.
A kłótnie w samej partii widać gołym okiem. Dziś ani liderujący Platformie Borys Budka, ani jego poprzednik Grzegorz Schetyna nie przyznają się do kandydatki na prezydenta. Schetyna od początku robił dobrą minę do złej gry i w gruncie rzeczy nigdy nie był szczególnie przekonany do tej kandydatury. Co innego Budka. Na samym początku był gorącym orędownikiem “opcji Kidawa”, która przecież pomogła mu przejąć stery władzy w partii, by stopniowo najpierw podważać jej kompetencje (głośne suflowanie podczas konferencji prasowej), a ostatecznie się jej wyrzec.
– Jeżeli chodzi o kandydaturę pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej to jej spektakularna i, mówiąc językiem Greka Zorby, piękna wizerunkowa katastrofa. Spowodowała, że ci wszyscy, którzy ją oklaskiwali i wykrzykiwali „Kidawa, Kidawa”, teraz nagle zamilkli. Pamiętamy przecież pana Borysa Budkę, który rekomendując Kidawę-Błońską, w geście wyciągniętej ręki wskazywał na nią i zachwalał jej cechy. Dzisiaj się od niej odżegnuje – mówi w rozmowie z TVP.info europoseł PiS Joachim Brudziński.
Już słychać głosy, że taka postawa została bardzo źle odebrana w samej partii. Ludzie odwracają się od swojego lidera, a jak podała ostatnio TVP.info, “Budka praktycznie już w partii nie rządzi”. W PO znowu na pierwszy plan zaczyna wybijać się Schetyna oraz zyskujący na popularności marszałek Senatu Tomasz Grodzki (choć on podobnie jak Kidawa-Błońska nie ma silnego zaplecza politycznego). Podobnego zdania jest cytowany wcześniej Brudziński, który sugeruje, że już wkrótce były lider będzie miał okazję odegrać się na swoim partyjnym rywalu:
– Grzegorz Schetyna to stary, cwany lis, który jak tylko poczuł krew, ruszył, bo jego nie interesuje sprawa kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a przywództwo w Platformie. Kiedy Budka zastąpił Schetynę, napisałem tweeta, że w Platformie szybko za Schetyną zatęsknią i to się sprawdza – komentuje były marszałek Sejmu.
Pytanie tylko, czy to pomoże ocalić Platformę i doczekać jej do czasów, kiedy rząd będzie musiał mierzyć się z problemami kryzysu ekonomicznego? Lewica i PSL, też poczuły krew. Robert Biedroń już bez pardonu atakuje Platformę i kreuje się na jedynego godnego lidera “proeuropejskiej opozycji”. Podobnie wciąż zyskujący w sondażach Kosiniak-Kamysz, który próbuje przedstawić się, jako jedyną realną, ale też przewidywalną alternatywę dla PiS.
Najbardziej w tym wszystkim smuci fakt, że w tej walce o polityczne wpływy zupełnie pomijany jest los obywateli. Owszem, głośno i chętnie szafuje się sloganami o bezpieczeństwie, ale nie przedstawia się żadnej konkretnej i możliwej do przyjęcia alternatywy wyjścia z impasu wyborczego. A to wszystko w imię partykularnych interesów.