Jakiś czas temu grupa misjonarzy z Calvary Chapel Brighton udała się z misją na Haiti. Na miejscu poznali 9-letniego Johna Oliviera – nazywanego przez kolegów Małym Johnem. Chłopiec cierpiał gdyż na jego szczęce rósł guz, który zdeformował mu szczękę. Chłopcu nie pozostało wiele czasu – guz coraz bardziej rósł i niedługo by go udusił.
Jeden z misjonarzy, Barclay Stuart, polubił Małego Johna tak bardzo, że postanowił zrobić wszystko aby mu pomóc. Wiedział jednak, że nie będzie to łatwe. Haiti to jedno z najbiedniejszych państw na świecie i tamtejsza służba zdrowia nie mogłaby mu pomóc. A operacja za granicą to ogromne koszty. Ojciec Johna, Jean Luckner Olivier, wydał ostatnie oszczędności na pomoc swojemu dziecku i nie było go na to stać. „Powiedziałem Bogu, że nie poradzę sobie z tym sam” – powiedział Stuart dziennikarzom Fox News – „i że jeśli pomoże Małemu Johnowi, to będę mu służył z pokorą i zrobię wszystko, co zechce”.
Bóg najwyraźniej zgodził się na taki warunek. Czekając na lot do USA Stuart wdał się bowiem w rozmowę z przypadkowo spotkanym mężczyzną, którego poznał w lotniskowej kawiarni po tym, gdy ten przesunął bez pytania należące do niego bagaże. Okazało się, że był on członkiem organizacji charytatywnej Medical Aid to Haiti, której członkowie świadczyli usługi medyczne pro bono lokalnej ludności. „Mamy chłopca, który potrzebuje cudu” – powiedział mu i usłyszał w odpowiedzi, że „Masz szczęście, bo my czynimy cuda”.
Okazało się, że razem z jego grupą na Haiti przyjechał Stuart Lieblich, chirurg specjalizujący się w podobnych przypadkach, na co dzień praktykujący żyd. Po wysłuchaniu historii Małego Johna obiecał, że przeprowadzi operację za darmo. Członek zarządu szpitala w Connecticut, w którym pracował doktor Lieblich, który również brał udział w tej wyprawie, obiecał, że szpital nie wystawi rachunku.
Po powrocie do kraju Stuart zaczął prowadzić zbiórkę wśród członków swojego kościoła która miała sfinansować pozostałe koszty, jak np. bilety lotnicze. Udało mu się uzbierać 10 tysięcy dolarów, a jedna z amerykańskich firm przekazała anonimowo sprzęt medyczny potrzebny do operacji.
W końcu Mały John przyleciał do Stanów. Szpital dotrzymał słowa i nie pobrał opłaty, a doktor Lieblich i jego zespół operowali za darmo. Usunęli guz i 2/3 szczęki Johna, a następnie wykorzystując kość uda dokonali rekonstrukcji, zbliżając jej wygląd do normalnego tak bardzo jak to było możliwe. Tym samym chłopcu nie grozi już, że guz go udusi, a za jakiś czas będzie mógł przejść operację wstawienia protez zębów.
Na tym jednak ta historia się nie kończy. John musiał dojść do siebie po operacji. Przyjęła go i jego ojca rodzina Adviaj – imigrantów z Albanii, praktykujących muzułmanów. Parę lat wcześniej sami stracili 12-letniego syna. Przez dwanaście dni gościli Olivierów aż John poczuł się na tyle dobrze, że mógł polecieć do Kolorado na spotkanie z kościołem Stuarta.
„To Bóg był tym, który sprawił, że to wszystko było możliwe” – powiedział Stuart dziennikarzom – „My tylko byliśmy we właściwym miejscu i właściwym czasie”.