Najnowsze wiadomości z kraju

Patryk Kalski nie żyje. Tajemnicze słowa matki, sensacyjne wynurzenia dziennikarzy, w tle sprawa Zatoki Sztuki

Patryk Kalski był człowiekiem świetnie znanym w Trójmieście. Prowadził tu cały szereg interesów, z których część odziedziczył po ojcu, znanym lokalnym muzyku, który zmarł w 2018 roku. Jego syn przeżył go o cztery lata, a jego śmierć stała się okazją do zbudowania całego szeregu sensacyjnych historii, które powstały wokół tego tragicznego zdarzenia. Zdekonstruujmy te, w większości nie mające pokrycia w faktach historie i sprawdźmy, co wiemy na pewno. 

Media wskazywały, że przyczyną śmierci gdyńskiego biznesmena był zawał serca. To pierwsza wiadomość z wielu, których na tę chwilę nie wiemy. Fakty są takie, że sekcję zwłok Kalskiego zaplanowano na 3 stycznia br. i nie są znane jeszcze jej wyniki.

Co wiadomo o Kalskim?

Zmarły biznesmen był absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu, który pracował przed laty jako II trener koszykarek Lotosu Gdynia, gdy te odnosiły największe sukcesy. Kalski był odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne zawodniczek. Poza tym angażował się w różne biznesy, był także wykładowcą akademickim i instruktorem strzelectwa. Prowadził też firmę Akart, zajmującą się nagłośnieniem podczas imprez w trójmiejskich dyskotekach.

Ostatnio najbardziej “medialnym” (przynajmniej w znaczeniu lokalnym) obiektem, w który zaangażowany był Kalski, była położona w Gdyni Kolibkach strzelnica Playground. Toczył się wokół niej spór z mieszkańcami, którzy nie byli zadowoleni z głośnego obiektu w pobliżu swoich domów. Konflikt ciągnął się co najmniej od 2017 roku, media opisywały szeroko wszelkie jego aspekty, od administracyjnych poprzez sądowe. Gdyński Urząd Miasta tłumaczył, że nie ma podstaw prawnych do zamknięcia obiektu, a sam właściciel wielokrotnie podejmował działania na rzecz ograniczania hałasu.

Prawda – jak zwykle – leżała pewnie gdzieś pośrodku, bo strzelnica faktycznie generowała hałas, który mógł być uciążliwy dla części mieszkańców. Jednocześnie nie było dla nikogo tajemnicą, że nowe osiedla powstawały coraz bliżej obiektu, który był w tym miejscu znacznie wcześniej (strzelnica działała tu, oczywiście z przerwami, od 85 lat).

Ta działalność Kalskiego przysporzyła mu wielu wrogów, którzy lubili przypominać, iż w biografii właściciela strzelnicy były momenty, którymi pewnie nie chciałby się chwalić. Tu trzeba cofnąć się dobrą dekadę wstecz, kiedy gdyński biznesmen był partnerem celebrytki Doroty Gardias. Dał się wówczas poznać jako osoba, która blisko współpracowała z właścicielem Zatoki Sztuki, a niektórzy dziennikarze określali go nawet jako “człowieka Marcina T.”.

Znów, fakty są takie, że Kalski – na długo przed powstaniem nieszczęsnego sopockiego lokalu – pracował jako DJ w wielu trójmiejskich “imprezowniach”, gdzie zajmował się także nagłośnieniem. Znał też świetnie środowisko dzięki swojemu ojcu, który był lokalnym muzykiem.

Polowanie na sensacje

Po śmierci Kalskiego kilku lokalnych dziennikarzy zasugerowało, że jego niespodziewana śmierć mogła mieć związek właśnie z Zatoką Sztuki. Temat tej ostatniej odżył niedawno w mediach ogólnopolskich, bo jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, na wniosek Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie Prokuratury Krajowej, zabezpieczono teren wokół sopockiego lokalu.

Sprawdzane były między innymi studzienki kanalizacyjne, przekopano plażę, a teren badano przy użyciu wykrywaczy metalu. Na miejsce wysłano także psa tropiącego. Tematem Zatoki Sztuki zajęli się jedni z najlepszych polskich śledczych, specjaliści z tzw. “Archiwum X”, a to zawsze działa na wyobraźnię. Zaczęło się więc poszukiwanie sensacji, bo część mediów sugerowała, że prowadzone przez prokuraturę czynności mogą mieć związek z zaginięciem Iwony Wieczorek. Kolejny raz, fakty były takie, że nikt ze śledczych nie przyznawał, że takie połączenie ma sens i jest uzasadnione.

Mimo to wystarczyło połączyć kilka kropek, żeby wyszedł smakowity thriller kryminalny, w którym aż roi się od sensacji. Relatywnie młody i wysportowany trener i wykładowca akademicki umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, kiedy w pobliskiej i niesławnej Zatoce Sztuki trwają prace prokuratora. Do tego pojawiają się dziennikarze, którzy sugerują, że Kalski chciał przed śmiercią z nimi rozmawiać na temat “sopockich tajemnic”. Jakby i tego było mało, plotkarskie media wyciągają z Facebooka jeden z komentarzy zrozpaczonej matki Kalskiego, która pod jednym z artykułów sugeruje, że jej syn “zapłacił najwyższą cenę” za sprawy, o których nie chciał milczeć. Dla wielu osób to wystarczające dane do tego, żeby budować cały szereg sensacyjnych hipotez.

Z rozmów z osobami, które znały Kalskiego wynika jedno i spróbuję napisać to najdelikatniej, jak można. Otóż zmarły biznesmen nie był człowiekiem, który unikał pokus współczesnego świata i stronił od jego uciech. Nie był to też człowiek, który prowadził ascetyczny tryb życia, co potwierdziło w rozmowie z nami co najmniej kilka osób, które blisko z nim współpracowały. Jednocześnie, zdaniem prokuratury, na tę chwilę nie ma żadnych przesłanek, które mogłyby wskazywać, iż w tej tragicznej śmierci jest jakieś drugie dno i jakakolwiek sensacja, która będzie służyła przez kolejne lata do budowania legendy “układu trójmiejskiego”.

Zatem znów, fakty są takie, iż według prokurator Grażyny Wawryniuk, rzeczniczki prasowej Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, łączenie śmierci Kalskiego z tematem Zatoki Sztuki jest nieprawomocne i prokuratura nie bada na tę chwilę takiego wątku. To oczywiście nie przeszkadza w setkach spekulacji, które podsycają żądne sensacji media. Artykuły o Kalskim opublikowały już portale tj. Plotek, Pudelek, Na Temat, Radio Zet, TVP Info, nie wspominając oczywiście o mediach lokalnych. W większości z nich mniej lub bardziej wprost mamy do czynienia z sugestią, że oto mamy do czynienia z kolejną odsłoną “seryjnego samobójcy”, który działa na rzecz tajemniczego zleceniodawcy układu trójmiejskiego. I choć nie ma tę chwilę żadnego dowodu, który mógłby to potwierdzać, to przecież wszyscy wiemy, że to nigdy i nikomu w niczym nie przeszkadzało. Ostatecznie chodzi głównie o to, żebyś kliknął, Drogi Czytelniku, w ten czy inny artykuł, a nie żebyś poznał prawdę. A przecież tylko ona jest ciekawa.

Źródło: Stefczyk.info Autor: Artur Ceyrowski
Fot. PAP

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij