Oskarżająca sędziego Kavanaugha kłamie. Tak twierdzi jej były partner Najnowsze wiadomości ze świata

Oskarżająca sędziego Kavanaugha kłamie. Tak twierdzi jej były partner

W zeznaniach Christine Blasey Ford, która oskarża nominowanego do Sądu Najwyższego sędziego Bretta Kavanaugha, pojawiła się kolejna wyrwa. Tym razem o kłamstwo oskarżył ją jej były chłopak.

Dziennikarzom telewizji Fox News udało się dotrzeć do kopii zeznania, które złożył na piśmie Komisji Sądowniczej mieszkaniec Kalifornii, który podaje się za byłego partnera Ford. Miał ją poznać w 1989 lub 1990 roku i następnie, w 1992 roku, wejść z nią w związek, który potrwał do 1998 roku, kiedy to odkrył, że go zdradza i kradnie pieniądze z jego konta bankowego. Jego słowa podważają kilka zeznań, które dr Ford złożyła pod przysięgą podczas przesłuchania przed komisją. Mężczyzna, którego personalia nie zostały nigdy ujawnione, twierdzi, że Ford nigdy nie wspomniała mu o próbie gwałtu, której miał się dopuścić sędzia Kavanaugh ani, że w ogóle była ofiarą molestowania seksualnego. Ten fragment zgadza się z jej zeznaniami, według których rozpoczęła terapię dopiero w 2012 roku, a tożsamość sędziego ujawniła dopiero, gdy Trump nominował go do Sądu Najwyższego.

Nie ma klaustrofobii, latać się nie boi

Ford twierdziła jednak, że boi się latać oraz przebywać w małych pomieszczeniach z których jest tylko jedno wyjście. Obwinia o to zespół stresu pourazowego, którego miała się nabawić przez atak sędziego. Tylko, że jej były chłopak twierdzi, że latał z nią wielokrotnie gdy mieszkała na Hawajach, także małą awionetką, i nigdy nie okazała, że boi się latać. Nie miała również problemów z małymi, zamkniętymi pomieszczeniami. Twierdzi, że pomagał jej znaleźć miejsce do zamieszkania w Kalifornii i ostatecznie Ford wynajęła malutki domek o powierzchni zaledwie 46 metrów kwadratowych, który miał jedno wejście.

Ford oprócz zeznania złożyła przed komisją wyniki badania na wariografie – popularnie zwanym „wykrywaczem kłamstw” – które przeszła w sierpniu po sugestii swojego prawnika, a które miały dowodzić, że mówi prawdę. Ratchell Mitchell, specjalizująca się w przestępstwach seksualnych prawnik, która na prośbę Republikanów w komisji przesłuchiwała Ford, zapytała ją o jej doświadczenie z wariografami. Ford zapewniła ją, że nigdy wcześniej nie brała udziału w takim badaniu ani z nikim o tym nie rozmawiała.

Jak okłamać wykrywacz kłamstw?

Jej były chłopak twierdzi jednak inaczej. Jego zdaniem jej najlepsza przyjaciółka, Monica McLean, starała się o pracę w FBI i w biurze prokuratora generalnego. Obydwie te prace wymagały przejścia badania na wariografie. Autor zeznania twierdzi, że był świadkiem tego, jak Ford tłumaczyła swojej przyjaciółce zasadę działania wariografu i przebieg badania i dawała jej rady jak się zachować aby badanie dało pozytywny efekt.

Nawet jeśli zeznanie nie jest prawdziwe – a na razie nie ma dowodu na to, że jest – trudno sobie wyobrazić, że profesor psychologii nie zna metody działania wariografu. Tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę jak bardzo są w USA popularne – rocznie przeprowadza się tam 2,5 miliona podobnych badań.

Tak duże użycie wariografów jest typowo amerykańskim fenomenem gdyż do dzisiaj nie ma wśród naukowców zgody co do tego czy w ogóle działają. W wielu państwach na świecie korzystanie z wariografów przed sądem jest całkowicie zakazane, w USA limity są zależne od danego sądu. Jednym z powodów dla których wariografy nie zdobyły wielkiej popularności poza USA jest to, że są – wbrew obiegowej opinii – bardzo łatwe do oszukania. Aldrich Ames, słynny agent CIA który przeszedł na stronę Związku Sowieckiego twierdził, że do oszukiwania wariografów wystarczało mu to, że szedł na badanie wypoczęty, pewny siebie i starał się być miły dla osoby, która prowadziła badanie.

Czy to na pewno jej eks?

Oczywiście do tych zeznań należy podejść z odrobiną dystansu. Nie wiadomo czy osoba, która je składa, faktycznie jest tym, za kogo się podaje – i czy mówi prawdę. W tej sprawie mieliśmy już do czynienia z przypadkiem złożenia fałszywych zeznań – pewien mężczyzna twierdził, że miał scysję z mężczyzną o imieniu Brett, który miał zaczepiać jego przyjaciółkę. Gdy tylko dziennikarze odkryli jego tożsamość przy użyciu fragmentów wymierzonych w Trumpa tweetów, które znalazły się w sporządzonej przez komisję dokumentacji, wycofał się ze swoich zeznań i stwierdził, że doszło do pomyłki.

Ale na dobrą sprawę to, czy te zeznania są prawdziwe, nie ma wielkiego znaczenia. Bo gra toczy się o coś zupełnie innego. Odkrycie prawdy w sprawach o molestowanie, gdzie zazwyczaj nie ma świadków ani materialnych dowodów, jest trudne nawet „na gorąco” – po trzydziestu kilku latach jest zadaniem zgoła niemożliwym i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Więc w tym wypadku problemem jest to komu uwierzy opinia publiczna. Jeżeli będzie przekonana, że jest gwałcicielem – to senatorowie, którzy będą głosować nad jego potwierdzeniem, będą się bali zagłosować na tak z obawy przed własnymi wyborcami. Jeżeli natomiast opinia publiczna da się przekonać, że Kavanaugh jest niewinną ofiarą spisku Demokratów, to głosowanie za jego nominacją będzie opłacalne politycznie. Zeznania byłego chłopaka Ford, nawet jeśli są fałszywe, przybliżają tą drugą opcję.

Źródło: Stefczyk.info Autor: Wiktor Młynarz
Fot. PAP/EPA

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij