Organizacja pomagająca imigrantom informowała o śmierci rocznego dziecka. Teraz przyznali, że zmarło na Białorusi Publicystyka

Organizacja pomagająca imigrantom informowała o śmierci rocznego dziecka. Teraz przyznali, że zmarło na Białorusi

Trzy dni temu Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej poinformowało na Twitterze o śmierci rocznego dziecka imigrantów. Teraz jego rzecznik prasowa ujawniła, że zmarło miesiąc temu na Białorusi – przyznając, że nie mają na to żadnych dowodów.

18 listopada na profilu twitterowym RatownicyPCPM pojawił się opis jednej z ich interwencji. „Młody mężczyzna miał silny ból podbrzusza. Był głodny i odwodniony. Oprócz niego pomocy potrzebowało syryjskie małżeństwo” – napisano – „Mężczyzna miał szarpaną ranę ręki, a kobieta ranę kłutą podudzia. Ich roczne dziecko zmarło w lesie”.

Ujawnienie tego faktu wywołało oczywiście ogromne emocje. Wielu internautów chciało jednak poznać szczegóły. Dopytywali czy członkowie tej NGO zgłosili sprawę policji lub straży granicznej. Inni od początku wątpili w prawdziwość tej historii.

https://twitter.com/GogolewskaAnna/status/1461440641594974214?s=20

https://twitter.com/Zajechany_Kocur/status/1461452067843850242?s=20

Okazało się, że poniekąd słusznie. Jak informuje PAP w ich wpisie zabrakło bowiem informacji, że dziecko miało umrzeć miesiąc wcześniej na terytorium Białorusi – i że nie mają na to żadnego dowodu oprócz relacji samej imigrantki. „W nocy z 17 na 18 listopada udzieliliśmy pomocy medycznej po polskiej stronie poza strefą stanu wyjątkowego trzem osobom, mężczyźnie i małżeństwu. Cała interwencja miała miejsce w nocy, w środku lasu” – powiedziała ich rzecznik prasowa Aleksandra Rutkowska – „Z relacji kobiety wynikało, że straciła roczne dziecko miesiąc temu podczas tułaczki w lesie po białoruskiej stronie granicy”.

Rzecznik stwierdziła, że z relacji kobiety wynikało, że jej dziecko zmarło z wyziębienia. Przyznali, że po udzieleniu im pomocy nie rozmawiali z nimi więcej. „Nie mamy z nimi kontaktu” – przyznała. Jak informuje PAP dotychczas ani na policję ani na prokuraturę nie wpłynęło żadne zawiadomienie w tej sprawie.

Źródło: Stefczyk.info na podst. PAP, Twitter Autor: WM
Fot. PAP/CO MON

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij