Ogromny chaos po słowach minister Henning-Kloski. Leśnicy alarmują: “Kto i z czyich pieniędzy zapłaci odszkodowanie za zerwane umowy?” Wiadomości gospodarcze z kraju i świata

Ogromny chaos po słowach minister Henning-Kloski. Leśnicy alarmują: “Kto i z czyich pieniędzy zapłaci odszkodowanie za zerwane umowy?”

Czy pod zarządem koalicji 13 grudnia, która próbuje realizować plan “ograniczania wycinek”, mówiąc dużo o trosce o środowisko naturalne, polskie Lasy Państwowe mogą być pewne o swoją przyszłość? Czy 40 tysięcy pracowników leśnych może spać spokojnie? Szukając odpowiedzi na te pytania niestety trudno o optymizm.

Dziwne decyzje minister

W 2024 roku polskie Lasy Państwowe, czyli największa w Unii Europejskiej organizacja zarządzająca lasami należącymi do Skarbu Państwa, będą obchodzić stulecie swojego istnienia. Wiele wskazuje na to, że instytucja, która przetrwała hitlerowską okupację i długie lata komuny, może mieć przed sobą zadanie, z jakim jeszcze się w swojej historii nie mierzyła.

Wszystko przez to, że górnolotne, polityczne hasła i obietnice składać łatwo, ale często jest tak, że te źle znoszą konfrontację z rzeczywistością. Przekonała się o tym minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska z Polski 2050, która 8 stycznia br. wydała decyzję o wstrzymaniu lub ograniczeniu na pół roku wycinek lasów w 10 wskazanych lokalizacjach.

Polityczna decyzja miała dotyczyć wskazanych obszarów w puszczach: Augustowskiej, Romnickiej, Boreckiej, Świętokrzyskiej, Knyszyńskiej, okolic Iwonicza Zdroju, lasów wokół Wrocławia i Trójmiasta, Bieszczad, oraz reliktowej Puszczy Karpackiej.

– Są to miejsca najcenniejsze przyrodniczo oraz lasy o istotnym aspekcie społecznym – stwierdziła Hennig-Kloska na konferencji prasowej.

Już kilkanaście dni później minister dokonała przedziwnej i trudnej do wytłumaczenia intelektualnej wolty. Tak sądzić można po lekturze listu, który polityk wysłała do nowego dyrektora generalnego Lasów Państwowych Witold Kossa.

W piśmie, datowanym na 23 stycznia, czytamy:

– Szanowny Panie Dyrektorze, w nawiązaniu do pisma z dnia 8 stycznia 2024 r., w którym poleciłam Panu Dyrektorowi wstrzymanie/ograniczenie pozyskiwania drewna w lasach znajdujących się w zarządzie Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe oczekuję, że przy wykonywaniu przedmiotowego polecenia Lasy Państwowe zagwarantują zakładom usług leśnych wykonywanie prac na poziomie wynikającym z zawartych z nimi umów na bieżący rok. Oczekuję również realizacji innych zobowiązań związanych z dostępnością drewna na rynku. W tym celu proszę o natychmiastowe podjęcie aktywnych działań w ścisłej współpracy z właściwymi dyrektorami regionalnych dyrekcji oraz nadleśniczymi (podkreślenie redakcja).

Czyżby nagle się okazało, że Lasy Państwowe mają cały szereg biznesowych zobowiązań i rzeczywistość nakazała zweryfikować ministerialne plany? A może to po prostu polityczna próba uniknięcia odpowiedzialności za ewentualne straty wynikające z decyzji pani minister? Czyżby pani Henning-Kloska nie zdawała sobie wcześniej sprawy z tego, że w Lasach Państwowych obowiązują konkretne plany i zobowiązania? Co z dziesiątkami różnorodnych umów, które przecież obowiązują w nadleśnictwach?

Eksperci biją na alarm

O tym, że polskie lasy pod rządami nowej pani minister mogą być w poważnym niebezpieczeństwie, leśnicy mówią wprost. Wskazują też, że ogłoszone przez polityków decyzje mogły być wydane z naruszeniem obowiązującego prawa.

– Koalicja rządząca zapowiedziała w swoim programie wyłączenie 20 proc. polskich lasów z działalności gospodarczej. Jest to możliwe bez rewolucji, bez szkody dla przemysłu drzewnego o środowisk lokalnych. Jednak jest to ogromne wyzwanie, wymagające drobiazgowego planowania. Trzeba pamiętać, że w wielu nadleśnictwach są podpisane umowy z firmami prowadzącymi prace leśne na zlecenie Lasów Państwowych. Tego procesu nie można przerwać z dnia na dzień, nie bacząc na straty finansowe i dobro 40 tysięcy pracowników leśnych. Kto i z czyich pieniędzy zapłaci odszkodowanie za zerwane umowy? – alarmują leśnicy z Krajowego Sekretariatu Zasobów Naturalnych Środowiska i Leśnictwa NSZZ „Solidarność”.

Więcej o ich dramatycznym apelu przeczytać można zarówno na stronach związku, jak i w lutowym wydaniu “Tygodnika Solidarność”. Leśnicy z “S” wskazują, że decyzja nowej minister jest wydana nie tylko niezgodnie z prawem, ale także wbrew wciąż obowiązującym planom zagospodarowania lasu.

Przypomnijmy, według obowiązującego w Polsce prawa, to nadleśnicy prowadzą samodzielną gospodarkę leśną, którą oczywiście opierają o plany urządzania lasów. Tego typu działania związane są nie tylko z prowadzeniem działalności biznesowej, ale także z kwestiami ochronnymi, czyli np. zwalczaniem organizmów, które szkodzą drzewostanom. Takich działań nie da się zatrzymać z dnia na dzień, decyzją administracyjną, bez szkód dla planów ochrony zasobów leśnych.

Dlatego zdaniem leśników z NSZZ „Solidarność” decyzja minister nie wynika z troski o lasy, ale jest kwestią czystego politycznego PR-u. Co gorsza, realizacja takich planów może niestety skutkować degradacją lasów. Na podobne niebezpieczeństwa wskazywał w niedawnym wywiadzie z portalem wGospodarce.pl także poseł PiS, Paweł Sałek:

– Pod wielkimi hasłami ochrony przyrody, tworzenia nowych parków narodowych będzie dokonywała się dekompozycja struktury LP, co będzie szkodliwe dla polskiej przyrody, przemysłu drzewnego i wszystkich Polaków – mówił były doradca prezydenta RP.

Skala problemu

Warto zdawać sobie sprawę ze skali opisywanego tutaj zjawiska. Przypomnijmy, że Lasy Państwowe zatrudniają ponad 25 tysięcy osób i nie korzystają z fiskalnej pomocy państwa. Instytucja jest samofinansowana. Podkreślamy ten stan rzeczy, bo po ośmiu latach zarządzania Lasami Państwowymi przez ludzi wyznaczanych przez ministrów Zjednoczonej Prawicy, Polska jest europejskim liderem w kwestii powierzchni lasów, także tych zarządzanych przez państwo. Piszą o tym nawet media lewicowo-liberalne, które trudno posądzać o sympatyzowanie z obozem aktualnej opozycji.

Lasy Państwowe są przedsiębiorstwem niekomercyjnym, samofinansującym się, którego ustawowym obowiązkiem jest dbanie o narodowe leśne dziedzictwo w skali całego kraju i prowadzenie zrównoważonej gospodarki leśnej w jednakowym stopniu w całej Polsce. Aktualnie powierzchnia lasów w Polsce wynosi ponad 9,2 mln ha, co odpowiada lesistości 29,6 proc. Zdecydowana większość to lasy państwowe, z czego ok. 7,3 mln ha zarządzane jest przez Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe. Zarówno wg raportów Lasów Państwowych, jak i danych GUS, lasów w Polsce regularnie przybywa.

– Lesistość kraju została zwiększona z 21 proc. w roku 1945 do 29,6 proc. obecnie. Podstawą prac zalesieniowych jest „Krajowy program zwiększania lesistości”, zakładający wzrost lesistości do 33 proc. w 2050 r. Lasy Polski są bogate w rośliny, zwierzęta i grzyby. Żyje w nich 65 proc. ogółu gatunków zwierząt – informują leśnicy.

Dobry stan lasów w Polsce pokazują także publikowane corocznie raporty, na których odnaleźć można setki informacji dotyczących charakteru drzewostanów, sposobów pozyskiwania drewna, rekultywacji zasobów leśnych, używania i ochraniania lasów. Cały szereg danych, które pokazują ogrom zjawisk, którymi zajmują się leśnicy.

Jest co pokazywać, bo wg statystyk jedynie 15 państwa świata (na 133 przebadane) ma większy przyrost lasów niż Polska. Z blisko 31% zalesienia w skali powierzchni kraju jesteśmy na 89. miejscu na świecie. Do tych wyliczeń dodajmy także i to, że Lasy Państwowe to 45. największe w kraju przedsiębiorstwo pod względem przychodów.

Aktualnie nowym dyrektorem generalnym jest Witold Koss, który nie kryje swoich afiliacji z Platformą Obywatelską. To on będzie decydował o zasadach sprzedaży drewna. Dodajmy, że w samym tylko 2022 roku właśnie z tego tytułu Lasy Państwowe zanotowały rekordowe 13,5 mld zł przychodu.

Właśnie dlatego Lasy Państwowe stanowią niezwykle smakowity kąsek dla wielu polityków i partii, które próbują zarządzać naszym zasobami. Ta ogromna kasa kusi, a w tle górnolotnych, pr-owych haseł często czai się niewiedza na temat tego, jak wiele można zepsuć w kwestii, która leży na sercu wszystkich naszych rodaków. To oczywiście w wersji najbardziej optymistycznej dla politycznych decydentów, bo innych oskarżeń nie śmielibyśmy tutaj formułować. Warto jednak pamiętać, że szkodzić lasom można także pozorując działania ochronne, które przecież zawsze dobrze wyglądają jako ogólne hasła. Zwłaszcza wówczas, jeśli zapomni się o istnieniu diabła, który – jak zawsze – będzie tkwił w szczegółach.

Źródło: za wGospodarce.pl Autor: red.
Fot. Pixabay

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij