Elity, twierdzi Michalik, mają pojęcie czym jest “prawdziwe życie” i codzienne trudności, choć mają – znów przyznaje to sama – odmienny sposób radzenia sobie z nimi. Wpis Michalik zresztą pełen jest takich prób zbliżania pozycji elit i mas, tylko po to by w ostatecznym rozrachunku znowu wykopać wielki rów podziału. My, elity, lepsi. Oni, masa, może nie gorsi, ale powinni nas słuchać. Przez cały wpis przebija się zresztą pewna bezradność i (choć nie lubię stawiać takich konstatacji) pewna frustracja spowodowana, a jakże, zwycięstwem PiS w 2015 roku.
Paradoksalnie jednak nie jest to wpis polityczny, a więc i nie będę go oceniał z pozycji politycznych tylko społecznych właśnie. Michalik ubolewa nad odrzucaniem elit przez masy (dobrze, że nie “chamów”) ale nie zastanawia się nad tym dlaczego to odrzucenie, odepchnięcie, nastąpiło. A przecież diagnoza jest oczywista.
Jakie zadanie stoi przed elitami? Nie tylko w Polsce ale każdym innym kraju? Otóż naczelnym zadaniem elit nie jest zajadanie ośmiorniczek, wyjazdy do Afryki czy zgarnianie gwiazdorskich gaż za proste występy w programach publicystycznych. Nie. Zadaniem elit jest bycie skutecznymi w działaniu. Ta skuteczność ma się przejawiać rozmaicie. Artyści mają tworzyć wybitne dzieła, prawnicy – dobre prawo, menadżerowie – siłę gospodarczą firm a co za tym idzie, państwa, lekarze – wysoką jakość służby zdrowia, dziennikarze – najwyższą i najbardziej rzetelną obsługę informacji i tak dalej, i tak dalej, aż do znudzenia. Czy elity mają być święte? Czy mają być moralnie nieskazitelne? Dobrze, żeby tak było ale nie jest to warunek konieczny do uznania elit elitami. Jeśli zachowana zostanie skuteczność działań elity elitami pozostaną, choćby moralnie były, powiedzmy, niezbyt świeżo pachnące.
Chyba już się Państwo domyślają do czego zmierzam? Tak, jak najbardziej. Polskie “elity” zostały odpechnięte przez masy, odrzucone, bowiem nie były skuteczne.
Elity, tak jak to rozumieją one same, od 1989 roku nie były w stanie zbudować sprawnie działającego państwa, choć przez większą część istnienia III RP miały one w ręku wszystkie niezbędne do tego instrumenty. Większość polityczną (z krótkimi przerwami na rządy Olszewskiego i potem w 2005 – 2007 PiS), dominację w świecie prawa, miażdżącą przewagę w mediach, tak telewizyjnych jak i papierowych (to internet nieco przełamał ów monopol, choć i tak nie do końca), spółkach Skarbu Państwa i poza nimi, naprawdę, można by długo, długo wymieniać. “Elity” miały wszystko. Taka dominacja byłaby marzeniem elit z innych państw. I mimo tej ogromnej przewagi, dominacji i możliwości podejmowania absolutnie każdej decyzji, prowadzenia wszelkich działań – elity zawiodły. Państwo Polskie przez lata było słabe gospodarczo i mierne politycznie. Polskie prawo, symbolizowane chyba najlepiej przez przerośniętą i sprzeczną wewnętrznie Konstytucję, paraliżujące i niezrozumiałe. Polska sztuka z kolei w latach 90-tych i dwutysięcznych zaliczyła jakiś kompletny dół, a sama Polska w regionie była kulturową czarną dziurą. “Elity” zawiodły na całej linii. I dlatego, w racjonalnym odruchu, Polacy, masy, te elity odrzuciły i dały szansę elitom innym.
Czy PiS mający wreszcie szereg kluczowych instrumentów, zbuduje państwo skuteczne, silne i stabilne? Na to pytanie dopiero przyjdzie nam odpowiadać. Ale czy poprzednie elity w tym zakresie zawiodły? Tutaj można już udzielić odpowiedzi. Tak, zawiodły. Na całej linii.
Arkady Saulski
* Artykuł opatrzony został tytułem: Płyńcie łzy moje rzekła Eliza