Odnaleziono dzieci, które przeżyły katastrofę lotniczą. Przez 40 dni błąkały się po dżungli

Kolumbijscy żołnierze odnaleźli czwórkę indiańskich dzieci, które przetrwały katastrofę samolotu. Przeżyły w dżungli 40 dni.

Do katastrofy doszło 1 maja. Jednosilnikowa Cessna leciała nad dżunglą, kiedy jej pilot zgłosił problemy z silnikiem. Wkrótce potem maszyna zniknęła z radarów. Gdy dwa tygodnie później odnaleziono wrak, w środku znaleziono zwłoki trzech dorosłych osób, w tym matki z plemienia Huitoto. Na pokładzie nie było za to czwórki jej dzieci, w wieku 11 miesięcy, 4, 9 i 13 lat. Znalezione ślady świadczyły, że przeżyły katastrofę i uciekły do dżungli.

Rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, w których kolumbijska armia musiała współpracować z Indianami. Udało się je odnaleźć dopiero w piątek. Znaleziono je na małej polance, ok. 5 kilometrów od miejsca katastrofy. Dowodzący poszukiwaniami gen. Pedro Sanchez powiedział, że wcześniej ratownicy przechodzili w odległości od 20 do 50 metrów od tej polany, ale ich nie zauważyli. Była tak mała, że śmigłowiec nie mógł na niej wylądować i trzeba było wciągnąć je na pokład przy pomocy liny.

Wojsko ujawniło, że dzieci przetrwały, bo początkowo żywiły się znalezioną na pokładzie fariną, popularną wśród Indian mąką z manioku. Gdy ta się skończyła, jadły znalezione owoce i nasiona. Na szczęście najstarsze dziecko, 13-letnia dziewczynka, na tyle znała dżunglę, że wiedziała, które z nich są jadalne. Wiedziała też, jak unikać licznych w tej okolicy drapieżników i jadowitych węży.

Kiedy je znaleziono, dzieci były już skrajnie osłabione. Trafiły do szpitala w Bogocie, gdzie w sobotę odwiedził je prezydent Gustavo Petro, przedstawiciele rządu i wojska i członkowie ich rodziny. Na razie nie są w stanie jeść i są im podawane tylko płyny. Zostały też pogryzione przez insekty. Minister obrony Ivan Velasquez powiedział dziennikarzom, że, biorąc pod uwagę co przeszły, są w akceptowalnym stanie, a ze szpitala powinny być zwolnione za ok. dwa tygodnie.