Tomasz Lis, redaktor naczelny niemiecko-szwajcarskiej gazety publikującej w języku polskim, znany jest ze swojej “dziennikarskiej rzetelności” i “bezstronności”. Wielokrotnie dawał temu wyraz zarówno w “Newsweeku”, wcześniej w TVN, a ostatnio najczęściej na swoim kanale na Twitterze. Wszyscy pamiętamy kłamliwe informacje, jakie rozpowszechniał podczas kampanii prezydenckiej w 2015 roku, godzące w dobre imię córki ówczesnego kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy. Dziś znowu postanowił sięgnąć po dobrze znany mu oręż kłamstwa i manipulacji.
Od kilku tygodni na granicy polsko-białoruskiej trwają zmagania naszych strażników granicznych i żołnierzy z emigrantami, którzy za przyzwoleniem (i zaproszeniem) białoruskich władz, próbują dostać się na teren naszego kraju. Choć zbliżone stanowisko w tej sprawie ma zarówno polski rząd jak i Komisja Europejska, nie brakuje u nas przedstawicieli opozycji i opozycyjnych mediów, którzy próbują wykorzystać sytuację, by krytykować nasze władze i służby. Od początku w chórze tym śpiewa Tomasz Lis – chyba największy wśród dziennikarzy apologeta Donalda Tuska.
Tym razem posunął się jednak za daleko. Aby bronić swojej coraz bardziej kulawej teorii (suflowanej zza wschodniej granicy) o rzekomych cierpieniach, jakich doświadczają uchodźcy w tym przede wszystkim dzieci, postanowił napisać tweeta i okrasić go zjadliwym komentarzem i zdjęciem. Wypowiedź zostawimy bez komentarza, bo tu Lis sam sobie wystawia świadectwo. Jednak zamieszone przez niego zdjęcie musimy omówić. Wbrew temu, co sugeruje Lis, znajdująca się na nim dziewczynka wcale nie przebywa przy polskiej granicy. Zdjęcie, które wykorzystał “dziennikarz” zostało zrobione kilka lat temu i to nie w Polsce, ale w Serbii. Wystarczyło kilka chwil żeby to sprawdzić, ale po co, skoro można manipulować.
„dziennikarz”… 🤦♂️🤦♂️🤦♂️
Zdjęcie z Serbii z 2015 roku… pic.twitter.com/KPYCbougkT— Sylwester Tułajew (@Tulajew) October 12, 2021