Amerykańskie siły powietrzne poinformowały, że ciężkie bombowce B-52 z 20. Dywizjonu Bombowego zostały przebazowane do bazy Al Udeid w Katrarze. Inne bombowce miały polecieć do południowo-zachodniej Azji, jednak nie ujawniono dokładnego miejsca. Sekretarz Stanu Mike Pompeo wydał równocześnie oświadczenie, że jakikolwiek atak Iranu lub jego sojuszników na USA spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią.
Wprowadzony do służby w 1952 roku B-52 jest najcięższym bombowcem w amerykańskim arsenale. Ogromna ośmiosilnikowa maszyna może zrzucić ponad 30 ton bomb, może również przenosić ładunki atomowe.
JUST IN: Air Force releases video of B-52s from the 2nd Bomb Wing taking off from Barksdale Air Force Base for U.S. Central Command pic.twitter.com/DVgSmYil9U
— Dave Brown (@dave_brown24) May 8, 2019
Według amerykańskiego rządu przebazowanie kilku B-52 -dokładna liczba nie jest na razie znana, wcześniej zapowiadano wysłanie czterech maszyn – do Kataru jest odpowiedzią na zwiększone zagrożenie dla amerykańskich żołnierzy operujących w regionie. Rzecznik prasowy Centralnego Dowództwa (USCENTCOM) kapitan Bill Urban powiedział, że USCENTCOM śledzi pewną liczbę niepokojących zagrożeń dla amerykańskich sił zbrojnych w regionie których źródłem jest Iran. Nie powiedział jednak o jakie dokładnie zagrożenia chodzi.
Wysłanie do Kataru bombowców jest częścią większej operacji odstraszającej. W niedzielę Biały Dom poinformował, że grupa bojowa lotniskowca USS Abraham Lincoln zostanie wysłana na Środkowy Wschód wcześniej, niż było to planowane. Doradca ds. bezpieczeństwa John Bolton napisał wtedy w oświadczeniu, że miało to na celu wysłanie reżymowi w Teheranie jasnej wiadomości, że jakikolwiek atak na Amerykanów spotka się z odpowiedzią. „USA nie szuka wojny z irańskim reżymem, ale jesteśmy w pełni gotowi na odpowiedź na jakikolwiek atak, czy to przez pośredników, Gwardię Rewolucyjną czy regularne siły zbrojne Iranu”.
W bardzo podobnym tonie wypowiedział się sekretarz stanu Mike Pompeo, który w środę musiał przerwać wizytę w Europie i wrócić do Waszyngtonu na spotkanie w sprawie sytuacji w Iranie i Korei Północnej. „Reżym w Teheranie powinien zrozumie, że jakikolwiek atak przez nich albo jakichkolwiek ich sojuszników na interesy lub obywateli USA spotka się z szybką i zdecydowaną odpowiedzią USA” – napisał w oświadczeniu podkreślając, że władze Iranu nie powinny mylić wstrzemięźliwości USA z brakiem zdecydowania. „Nie szukamy wojny” – napisał – „Ale 40-letnia historia zabijania przez Iran amerykańskich żołnierzy, atakowania amerykańskich placówek i porywania amerykańskich zakładników ciągle przypomina nam, że musimy się bronić”.
Sytuacja jest tym poważniejsza, że stosunki pomiędzy USA i Iranem w ostatnich dniach uległy dalszemu pogorszeniu po tym, jak Iran wycofał się z części umowy nuklearnej a USA odpowiedziało sankcjami na ich przemysł metalurgiczny. O ile otwarty atak irańskich sił zbrojnych na USA jest raczej mało prawdopodobny, o tyle atak „sojuszników” – wspieranych przez Teheran organizacji paramilitarnych i terrorystycznych działających na Środkowym i Bliskim Wschodzie – nie da się wykluczyć. A to w tych trudnych dniach może z łatwością doprowadzić do niebezpiecznej eskalacji.