Migranci ze środkowego Sahelu i Zatoki Gwinejskiej coraz częściej wybierają na swoją ryzykowną podróż szlak wiodący przez Nawazibu, miasto portowe w północno-zachodniej Mauretanii. Ryzykowną, ponieważ statystycznie dziennie giną na tym szlaku 32 osoby.
Od stycznia do marca tego roku ponad 12 tys. migrantów z Afryki wylądowało na Wyspach Kanaryjskich. To wyraźny wzrost w porównaniu z około 2 tys. osób, które przybyły na hiszpański archipelag mniej więcej w tym samym czasie w ubiegłym roku, informuje afrykański Instytut Studiów nad Bezpieczeństwem (ISS).
Ponad 80 proc. łodzi, które przewiozły migrantów na Wyspy Kanaryjskie wypłynęło z Mauretanii lub „przepłynęło przez jej wody”. Tę nową trasę, alternatywną dla tych wiodących przez Mali i Algierię lub Niger i Libię, wykorzystują migranci z całego Sahelu: od Czadu, przez Niger po Burkinę Faso. Korzystają z niej także mieszkańcy wszystkich państw Zatoki Gwinejskiej chcący bez wiz dostać się do Europy.
Jak niebezpieczny to szlak pokazały dane opublikowane w środę przez hiszpańską organizację pozarządową Caminando Fronteras. Od stycznia do maja bieżącego roku łącznie 5054 osoby straciły życie w drodze z Afryki Zachodniej na Wyspy Kanaryjskie. Statystycznie oznacza to, że na Oceanie Atlantyckim pomiędzy Afryką Północną a hiszpańskim archipelagiem co 45 minut umierał jeden nielegalny migrant, czyli 32 dziennie. Przez cały 2023 r. na tym szlaku życie straciło 6007 nielegalnych migrantów.
Aby zlikwidować ten szlak w kwietniu UE przyznała Mauretanii pomoc w wysokości 226 mln dolarów. Jednak kraj ten już raz w 2018 r. dostał potężne wsparcie finansowe od Unii Europejskiej na walkę z nielegalną migracją. Jednak już w 2020 r. liczba przybyszów na Wyspy Kanaryjskie z Afryki Zachodniej wyniosła rekordowe 40 tys. osób.