Najnowsze wiadomości z kraju

Norweski urząd chciał odebrać Polakom dzieci. Musieli uciekać do Polski

Dwa i pół roku temu małżeństwo z Bydgoszczy nieomal straciło prawa do opieki nad swoimi dziećmi. Teraz opowiedzieli swoją wstrząsającą historię.

Barbara i Łukasz to pochodzące z Bydgoszczy małżeństwo. Mają bardzo liczną rodzinę – aż dziewięcioro dzieci. Najstarszy syn ma obecnie 18 lat i wstąpił do zakonu Franciszkanów, najmłodsza córka ma 1,5 roku, ale w listopadzie urodzi im się kolejne dziecko. Przez 12 lat mieszkali w Norwegii, gdzie Łukasz zarabiał jako szklarz a Barbara opiekowała się domem i dziećmi.

W marcu 2018 roku doszło do nieszczęśliwego wypadku. Mający wtedy 3 lata Julian po kąpieli wybiegł z łazienki. Widząc, że zaraz uderzy się o ścianę Barbara odruchowo złapała go za ramię. Chłopiec nie upadł ale nie mógł wyprostować ręki. Rodzice myśleli, że mu zaraz przejdzie, ale w nocy dziecko zaczęło płakać z bólu, więc ubrali się i pojechali na pogotowie.
Jak relacjonuje Gazeta Pomorska, której małżeństwo opowiedziało swoją historię, pielęgniarka która ich przyjęła nie paliła się do udzielenia im pomocy. Miała się czepić o to, że niosą dziecko na rękach chociaż może chodzić samo, nie przeprowadziła żadnych badań i chciała dać małemu paracetamol. Rodzicom powiedziała, że jak nie przejdzie do rana to powinni się zgłosić do lekarza pierwszego kontaktu.

Rodzice mieli wrażenie, że kobieta chce ich za wszelką cenę spławić. Doszło do awantury między nią i ojcem, po której zostali wyrzuceni z sali. W poczekalni podeszła do nich inna pielęgniarka, która przeprosiła za niemiły incydent i zaprowadziła ich do pani doktor. Okazało się, że małemu na skutek szarpnięcia kość wyskoczyła ze stawu. Lekarz nastawiła mu rękę i ból szybko minął. Rodzice wrócili do domu pewni, że już po wszystkim.
Miesiąc później Barbara odebrała telefon. Ze szkoły dzwonił jej najstarszy syn i poinformował, że został przesłuchany przez urzędniczki z Barnevernet. Ich koszmar dopiero miał się zacząć.
Barnevernet to cieszący się złą sławą urząd ds. ochrony dzieci. Jego urzędnicy mają dbać o przestrzeganie Ustawy o Dobrze Dzieci z 1992 roku i o to, by dzieciom nie działa się krzywda w ich rodzinach. W ostatnich latach słyną jednak głównie z odbierania dzieci rodzicom z błahych powodów i z nękania ich rodziców kontrolami. Szczególnie często dzieje się tak w wypadku rodzin imigrantów.

Gazeta Pomorska podała kilka przykładów takich interwencji. Jedna z Polek mieszkających w Norwegii na przykład została zaczepiona w sylwestrową noc razem z córką przez grupę chuliganów. Powiadomiła o tym policjantów a ci zauważyli stojącą u niej na stole otwartą butelkę szampana, więc powiadomili o tym Barnevernet. Urzędnicy odebrali jej więc córkę twierdząc, że jest alkoholiczką, kobiecie udało im się ją odzyskać dopiero po trzech latach. „Widziałam dzieci, które urzędnicy Barnevernet odrywali od matki. Uczepiona jej szyi 6-letnia dziewczynka była siłą odciągana za nogi przez urzędników” – powiedziała dziennikarzom mieszkająca w Norwegii psycholog.

W innym wypadku urzędnicy Barnevernet oskarżyli polską rodzinę o pedofilię. Ich dziecko zostało w środku nocy zabrane na oddział ginekologiczny szpitala, gdzie poddano je narkozie aby przeprowadzić badania. Te wykazały, że oskarżenie było bezpodstawne, ale dziecko nie chciało się obudzić po narkozie. Trzeba było przewieźć je helikopterem do innego szpitala, gdzie lekarze na szczęście uratowali mu życie. Fałszywie oskarżonych rodziców obciążono ogromnym rachunkiem za tą akcję.

Barbara powiedziała, że jej syn powtórzył jej protokół odczytany mu przez urzędniczki. Oprócz imienia jej syna i tego, że sprawa dotyczyła jego ręki, nic się w nim nie zgadzało. Urzędniczki uznały, że skoro Barbara była wtedy cicho, to najwyraźniej jest zastraszona, a jej mąż to agresor. Fakt, że dziecko w trakcie wizyty popłakiwało nie został połączony z tym, że bolała go ręka a z tym, że zapewne jest ofiarą przemocy domowej.

Wkrótce potem rodzina dowiedziała się, że urzędnicy Barnevernet węszą wokół ich rodziny. Nie tylko przesłuchali starsze dzieci, zadając im podchwytliwe pytania, ale także rozmawiali z nauczycielami, sąsiadami, samorządowcami czy z pracodawcą Łukasza. Początkowo rodzina wmawiała sobie, że nie ma powodów do paniki gdyż nie są przecież rodziną patologiczną i ich dzieciom nie dzieje się krzywda, ale wiedzieli jaką sławą cieszy się Barnevernet. W końcu jednak postanowili skontaktować się z polskim konsulem w Norwegii Sławomirem Kowalskim. Ten nie miał złudzeń – poradził im, że jeśli kiedykolwiek myśleli o wyjeździe z Norwegii, to teraz jest właśnie właściwy moment.

Bydgoskie małżeństwo odbyło tą rozmowę w środę. Konsul poradził im, że jeśli zdecydują się uciekać, to powinni poczekać z tym do weekendu. Gdyby bowiem w czwartek ich dzieci nie pojawiłyby się w szkołach, to urzędnicy mogliby się domyśleć, że uciekają. Musieli więc pogodzić się nie tylko z tym, że stracą dorobek kilkunastu lat życia w Norwegii, ale także zachować ucieczkę w tajemnicy. Wiedział o niej jedynie ich najstarszy syn oraz przyjaciel rodziny, który zawiózł ich pod osłoną nocy na lotnisko. W poniedziałek cała rodzina była już w Polsce.
Urzędnicy szybko połapali się co zaszło. Nie od razu odpuścili. Zaczęli do nich wydzwaniać i wysyłać pisma, sugerowali, że skoro uciekli to coś mieli na sumieniu. Ale dla bydgoskiej rodziny koszmar się skończył. Barnevernet nic im nie może zrobić jeśli nie wrócą do Norwegii. A oni obecnie mieszkają w wygodnym, niemal stumetrowym mieszkaniu które dostali od rodziców Barbary i deklarują, że już nigdy tam nie wrócą.

W polskich rodzinach w Norwegii wychowuje się obecnie ok. 23 tysięcy dzieci. Każde z nich może paść ofiarą urzędników z Barnevernet. Jak informuje Centralne Biuro Statystyczne w Norwegii liczba rodzin znajdujących się pod „opieką” urzędu w ostatnich latach stale rośnie a niemal jedna trzecia z tych rodzin to imigranci. Według sondażu przeprowadzonego przez Ministerstwo ds. Dzieci i Równego Traktowania działania Barnevernetu popiera zaledwie 28% mieszkających w Norwegii Polaków.

Źródło: Stefczyk.info na podst. Gazeta Pomorska Autor: WM
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij