Nord Stream II coraz bliżej. Dania wyraziła zgodę

Zniknęła poważna przeszkoda w budowie kontrowersyjnego rurociągu Nord Stream II. Dania zgodziła się, aby jego rury przeszły przez wody terytorialne.

Obecnie zbudowano już 2100 kilometrów kontrowersyjnego rurociągu, który połączy Rosję z Niemcami. Gotowe są już fragmenty leżące na dnie rosyjskich, fińskich i szwedzkich wodach terytorialnych oraz odcinek zaczynający się w Niemczech.

Dużym problemem dla twórców rurociągu było to, że Dania nie chciała się zgodzić na położenie 147 kilometrów rur na swoim fragmencie Bałtyku. Gazprom starał się o ich zgodę przez niemal dwa lata i w końcu im się to udało. Duńska Agencja Energii ogłosiła w środę, że zaakceptowała jeden z trzech proponowanych przebiegów rurociągu.

Duńczycy twierdzili od początku, że ich brak zgody wynika z tego, że nowy rurociąg to zagrożenie dla klimatu i polityki energetycznej Europy. Nie wiadomo na razie co skłoniło ich do zmiany zdania, ale można bezpiecznie założyć, że odbyły się jakieś zakulisowe negocjacje podczas których mogły paść odpowiednio korzystne propozycje.

Uzyskanie zgody Danii oznacza, że budowa rurociągu, który obecnie jest gotowy w 90%, się zakończy. Gdyby Duńczycy się nie zgodzili, to Rosjanie i Niemcy musieliby ominąć ich wody terytorialne, co wpłynęłoby na znaczny wzrost kosztu projektu i ogromne opóźnienia.

Jedyną nadzieją na powstrzymanie NS II są teraz amerykańskie sankcje. Administracja Trumpa już kilkukrotnie groziła, że europejskie firmy biorące udział w budowie zostaną nimi obłożone. Biorąc pod uwagę ich interesy w USA, sankcje te faktycznie mogłyby je zmusić do porzucenia projektu.

Nałożenie tych sankcji przez Waszyngton jest jednak skrajnie nieprawdopodobne. Komentatorzy zwracają uwagę, że gdyby do tego doszło, to i tak nieszczególnie ciepłe stosunki USA z Niemcami i innymi państwami UE uległyby gwałtownemu ochłodzeniu. A na to Trump nie może sobie pozwolić, zwłaszcza w roku wyborczym.