W wywiadzie dla portalu NaTemat Donald Tusk obiecuje paliwo po 5,19 na 2. dzień po tym, kiedy zostanie premierem. Dodaje też, że od zawsze przestrzegał przed Rosją, nie żywi żadnych uczuć do Kaczyńskiego i korzysta głównie z transportu publicznego, choć odzyskał prawo jazdy. Szczery, jak zawsze!
Z wywiadu, którego Tusk udzielił red. Annie Dryjańskiej z portalu NaTemat, uczyć się będą kolejne pokolenia młodych dziennikarzy. Oto bowiem dziennikarce udało się ukazać prawdziwą naturę tego nieprawdopodobnie zasłużonego dla Polski człowieka.
Ta niezwykle cenna umiejętność wiwisekcji duszy Tuska pozwoliła redaktor ujawnić nie tylko polityczne plany lidera Platformy Obywatelskiej. Poznaliśmy także, w końcu, prawdziwą twarz europejskiego lidera, który w głębi swojego jestestwa okazał się przedstawicielem prostego ludu. Drzewiej z niejednego pieca chleb jadł, dziś ma dostawać zaledwie 3 tysiące emerytury, choć tak naprawdę jeszcze nie wie ile, bo to się nieustannie zmienia. Oczywiście, wiadomo, z winy ZUS-u i z powodu wysokiej umieralności Polaków. Kto za to odpowiada? Nie musimy o tym wspominać.
Dziś Tusk nie ma nic ze “światowca”. Korzysta głównie ze środków transportu publicznego i doskonale rozumie problemy “zwykłych Polaków”.
– Staram się teraz korzystać przede wszystkim z transportu publicznego. Na trasie Gdańsk – Warszawa przemieszczam się głównie pociągiem. Oprócz lekcji, jaką odebrałem, odkryłem na nowo uroki jazdy koleją – informuje nasz “zwyczajny niezwyczajny”, odnosząc się do utraconego niedawno prawa jazdy.
Nie wspomina, że jechał 107 km/h w terenie zabudowanym, bo nie jest przecież pisowcem, żeby wszystko tak dokładnie rozpamiętywać.
W zamian za to obiecuje, że jak znów zostanie premierem, paliwo w Polsce zostanie obniżone do ceny 5,19 zł za litr. Nie wiemy, jak tego dokona, bo redaktor prowadząca wywiad nie dopytuje, tylko płynnie przechodzi do… prześladowania lidera opozycji przez media. Być może Tusk, który już w 2011 roku zapowiadał, że po wyborach “paliwo może być nawet i po 7 złotych”, tym razem zdania nie zmieni. Po prostu. Przecież wszyscy wiedzą, jak szczery to człowiek. Złoty, a skromny.
Równie szczerze Tusk wypowiada się o relacjach z Rosją. Widać wyraźnie, że z polityka, który spacerował z Putinem po sopockim molo, określanego w Rosji “człowiekiem Moskwy w Warszawie”, nie zostało już nic. W zasadzie to, co widzieliśmy, nie było prawdą, bo Tusk był niesłusznie oskarżany przez cały świat o sprzyjanie Kremlowi. Bogu dzięki, w końcu przełamano ten mur nieprawdy zbudowany wokół lidera opozycji. Mur runął, a Tusk pokazuje swoją prawdziwą twarz i mówi, że od 2014 roku przestrzegał wielokrotnie przed Rosją:
– Ja im to mówię konsekwentnie od 2014 roku, choć nieco bardziej dyplomatycznym językiem. Robiłem to wielokrotnie – zarówno w zakulisowych rozmowach, jak i publicznie. Od momentu, gdy Rosja napadła na Krym i Donbas, czyli faktycznego początku wojny w Ukrainie, zyskałem miano “monomaniaka” – zdradza w NaTemat.
W innych miejscach tego niezwykłego wywiadu lider opozycji narzeka na rosnące zyski państwowych przedsiębiorstw. Do czego to w ogóle podobne, żeby państwowe firmy zarabiały? Za rządów Platformy to było nie do pomyślenia. Mówi też o tym, że politycy muszą mieć dużo empatii, żeby słuchać społeczeństwa. Redaktor nie dopytuje, czy zapomniał o tym wówczas, kiedy Platforma za jego rządów “zmieliła” milion podpisów, zebranych pod wnioskiem w sprawie referendum o obowiązku szkolnym dla sześciolatków.
O wszystko przyszłego premiera pytać nie można. Dlatego w zamian za brakujące, pisowskie pytania, redaktor Dryjańska pyta Tuska, co czuje, gdy patrzy na Kaczyńskiego. Tusk zaś, jak zawsze szczerze i zgodnie z prawdą odpowiada, że nic nie czuje.
To zupełnie inaczej niż taki, dajmy na to, Cyba, prawda?