Wiele osób boi się tego co będzie, kiedy na pandemię koronawirusa nałoży się sezon grypowy. Tymczasem może się zdarzyć, że w tym roku grypa nie będzie zbyt wielkim problemem.
Grypa jest jedną z najpopularniejszych chorób wirusowych na świecie. W ciągu ostatnich 12 miesięcy odnotowano w Polsce ponad 4 miliony zakażeń. Sezon grypowy zaczyna się u nas na dobre w październiku i trwa do końca marca, chociaż infekcje w mniejszej liczbie występują przez cały rok.
Wiele osób martwi się, że nałożenie się sezonu grypowego na pandemię koronawirusa sprawi, że służba zdrowia zostanie „przeładowana” i nie poradzi sobie z tak dużym napływem pacjentów. Tymczasem może się okazać, że w tym roku nie będzie sezonu grypowego.
Tak właśnie stało się na południowej półkuli. Tam tegoroczny sezon grypowy powinien zacząć się już w marcu, ale w tym roku praktycznie nie wystąpił. „Nigdy nie widziałem tak małej liczby przypadków” – skomentował ekspert od grypy z Mayo Clinic Greg Poland. Także eksperci z WHO zauważyli, że w tym roku nastąpiło wyjątkowo mało infekcji wirusem grypy. Zwracają jednak uwagę, że oficjalne dane mogą nie odzwierciedlać rzeczywistości bowiem wiele osób mogło zrezygnować z wizyty u lekarza z powodu pandemii.
Eksperci nie są do końca pewni dlaczego tak się dzieje. Większość podejrzewa jednak, że wpływ na to ma pandemia koronawirusa. Środki ostrożności w związku z relatywnie groźną chorobą jaką jest COVID-19, takie jak maseczki, mycie rąk, dystans społeczny czy lockdowny sprawiły, że także wirus grypy ma problem ze znajdowaniem kolejnych ofiar. Podkreślają jednak, że pomimo tego nie powinno się rezygnować ze szczepionki na grypę.